Witajcie Kochani!
Janeczka wyjechała, nawet sprawozdanie dla Was już zrobiła :) o tu . A ja wciąż żyję tymi chwilami, powtarzam w myślach rozmowy... Ile zostało niepowiedziane, ile nie omówione. Bardzo dziękuję mężowi i synowi Janeczki za to, że ją przywieźli i dzielnie dotrzymywali towarzystwa dwóm gadającym bez umiaru kobietom :) Nie, trzem, bo w sobotę była z nami jeszcze Asia. Cóż, szkoda, że dzieli nas ponad 500 km. Mam ogromną nadzieję, że jeszcze się spotkamy.
Janeczka
Ja
I Tajfun - jak zeż bez niego? :D
Dowiedziałam się dużo nowego i muszę powiedzieć, że mój szacunek do Janki tylko wzrósł. Janeczko, jesteś dla mnie przykładem, inspirujesz mnie i dajesz potężnego kopa, za co z całego serca Ci dziękuję!
Cóż, robótkowo co nieco się dzieję, ale na razie nie pokażę, bo ma być na prezent. Gotowego póki co nic nie ma. Ale chciałam pogadać o czym innym. Dużo rozmawiałyśmy z dziewczynami na temat plagiatu w świecie internetowo-robótkowym. Trudno powiedzieć, kto, co i kiedy zrobił pierwszy. Podobnych przedmiotów w sieci ogrom. I myślę, że nie koniecznie ktoś od kogoś ma "małpować". Wśród milionów ludzi, władających, powiedzmy, szydełkiem, na pewno są setki tysięcy o mniej więcej takich samych zdolnościach i umiejętnościach. I wśród tych setek tysięcy na pewno się znajdą osoby, które w pewnym momencie mogą wymyślić podobne wzory, elementy lub ozdoby. Spotykałam się z tym już nie raz, ale jakoś nie zaostrzałam na tym uwagi. Póki wczoraj nie zobaczyłam tego: - tutorial, jak wykonać szydełkowe bombki na choinkę. Od raz zerknęłam na datę: 20 listopada 2012r. Odetchnęłam z ulgą. Mój tutorial był zrobiony prawie rok wcześniej: 22 grudnia 2011r. Wątpię, że brazylijska szydełkarka widziała mój wpis i zmałpowała go. Raczej po prostu wpadła na ten sam pomysł, co wcale nie jest takie trudne. Więc dziewczyny, jeśli zobaczycie gdzieś coś podobnego do swoich robót, nie śpieszcie się od razu kogoś obwiniać. Świat jest dużo większy, niż możemy to sobie wyobrazić :)
Jeszcze chciałam Wam dziś pokazać pewne cudeńko, co wyrosło u mnie w ogrodzie:
Jest to fasolnik chiński. Pierwszy raz zobaczyłam coś takiego w sklepie ogrodniczym i musiałam mieć :) Co prawda, jak już pisałam wcześniej, pierwszy rzut wysianej fasoli (a z nią i fasolnika) zgnił na korzeniu pod czas deszczów na początku lata. Wysiałam Pięknego Jasia drugi raz, i wśród fasoli okazało się cudem ocalałe trzy krzaczki "chińczyka". Nazywają go warzywnym spaghetty. Muszę popróbować podsmażyć. Ciekawa jestem smaku :)
I jeszcze jedna radość, którą miała cała rodzinka. Pierwszy raz zaowocowało młode drzewko śliwy:
Kupiona była jako renkloda żółta. Dużo o niej słyszałam i bardzo chciałam mieć. Nie wiem, czy to ona. Ale bardzo z niej cieszymy się. Owoce bardzo soczyste, słodkie, dobrze trzymają się na szypułce, nie spadają same. Jedna wada - nie odchodzi pestka. Ale póki co to nie przeszkadza :) Owoce dojrzewają powoli, nie wszystkie na raz. Akurat tak, by co dzień biegać i podjadać :D Drzewko teraz ma około trzech metrów wysokości i miało pewnie około 150 śliwek.
No to chyba na dziś wszystko. Muszę biec do swoich zwierzaków, pewnie głodne już są :)
I na dobranoc:
Tak my pomagamy dla tata remontować "traror" :D (Zdjęcia - robota braciszka) :)
No to tyle. Wszystkiego najlepszego Wam wszystkim!
Pa!
Witaj :)
OdpowiedzUsuńPiękne spotkanie co prawda u Janeczki coś nie coś widziałam , ale teraz wiem u kogo była :) co tam kilometry , ważne że Wam się udało z wirtualnego świata spotkać się w życiu prawdziwym :)
Uściski ślę :)
Ilona
Brudne dziecko -szczesliwe dziecko:)rosnie Wam wspaniały pomocnik......śliczna ta fotografia z Janeczką i Asią:) wodać że mił spędziłyście czas.pozdrawiam
OdpowiedzUsuńAle Wam dobrze było spotkać się. Miło Was dziewczyny zobaczyć :)
OdpowiedzUsuńNiesamowita ta fasola chińska, nie widziałam takiej. Są na targowiskach fioletowe gruszki, czarne pomidory, ale takiego dziwa jak Twoja piękna fasolka to ja nie oglądałam.
Zapomniałam napisać, że Iluszka pięknie rośnie, zdrowo wygląda no i śliczny jest.
OdpowiedzUsuńTeż żyję wspomnieniami. Nie ma opcji, ze się już nie spotkamy. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńA ja mam blisko i pewnie jeszcze się wybiorę do Cb! O!!!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam tymczasem :)
sielsko,spokojnie-marzenie
OdpowiedzUsuńTylko pozazdrościc i naśladować pozdrawiam Dusia
OdpowiedzUsuńFajnie tak zobaczyć twarze osób, które zna się tylko po nicku a co dopiero spotkać osobiście ;o) pozdrawiam dziewczęta! ;o)
OdpowiedzUsuńTak miło poczytać Twój blog :)Na zdjęciach widoki o podobnych klimatach jakie znam ( Zamojszczyzna ) i jakie lubię od dziecka :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam bardzo serdecznie :) Ala
ja też się cieszę z naszego spotkanka...
OdpowiedzUsuńfakt: brudne dziecko to szczęśliwe... a wody pod dostatkiem to i problemu na pewno nie było... hihi
fasolnika nie widziałam... ciekawa roślinka.. a śliwek szczerze zazdroszczę bo moja renkloda jeszcze nie owocowała... może w przyszłym roku ?
pa
ściskam mocno
Spotkania zazdroszczę, też chciałabym poznać Ciebie i Janeczkę "na żywo", a tego słodkiego Tajfuna zacałowałabym nawet z tymi czarnymi łapkami (chociaż On już pewnie za duży na całowanie ciotek). Pozdrawiam :-)
OdpowiedzUsuńŚwietne są takie spotkanka!!! Pozdrawiam cieplutko:)
OdpowiedzUsuń