Obserwatorzy

niedziela, 23 października 2011

Dyniowo mi...

   Dzisiaj o 11-tej pyknęło mi na liczniku 500. Dziękuję wszystkim, że tu zaglądacie, a szczególnie tym, kto nie żałował czasu, by wpisać kilka słów w komentarzu. Każde z nich jest jak balsam na duszę. Jeszcze raz bardzo Wam dziękuję!
   Również jak ja, tak i synek dziękujemy za miłe życzenia!
   ---
   I tak, dzisiaj będzie o symbolu jesieni - dyni. I spokrewnionym z nią arbuzie. Ja jeszcze nie pisałam Wam o swoich arbuzach? O, w tym sezonie one były moją dumą. Urosły i w folii i na grządce. Trzy odmiany, każda trochę inna i z wyglądy i w smaku. Już nie wiem, jaka odmiana gdzie była, bo mi się pomieszały jeszcze będąc rozsadą. Na żal, są bardzo delikatne w porę dojrzewania: tylko odrobina wilgoci, a już zagnije. W taki sposób kilka straciłam, bo nie zauważyłam na czas, że zaczyna gnić. Jeden dzień - i zamiast arbuza placek. No, ale kilka zjedliśmy. Były i całkiem dojrzałe, soczyste, słodziutkie. Były i nie bardzo słodkie, ale również bardzo soczyste. Korki zwykle szły na pokarm dla królików i kózki. Ale u którejś z Rosjanek znalazłam przepis na cukaty. Zrobiłam. Są wspaniałe! Radzę popróbować.
   Oto moje arbuziki:
   Znikały w mig oka. Wtedy zaczynałam proces robienia cukatów.

CUKATY Z ARBUZNYCH KOREK

    Korki oczyszczam z różowego miąższu i twardej warstwy. Zostawiam tylko białe grube "mięsko". Tnę na kawałeczki. Można większe, wtedy będą jak cukierki. Albo mniejsze, będzie posypka na desery. Zasypuję cukrem i stawię na noc do lodówki.
   Za noc puszcza dużo soku:
   Dodaję trochę kwasku cytrynowego albo soku z cytryny, można inny smak, na przykład ekstrakt zapachowy do ciast (z tym trzeba ostrożnie, gdyż jest bardzo ostry w smaku). Gotuję na słabym ogniu około 5 minut. odstawiam na 12 godzin. Znów 5 minut gotowania. i tak 5 razy. Przy ostatnim gotowaniu można dodać barwnik spożywczy. Ja nie dodawałam nic.
   Wykładam na sitko (durszlak), zostawiam na jakiś czas, by syrop całkowicie ociekł. Wykładam na blachę, wyłożoną papierem do pieczenia. Kilka dni przesuszam, obracając czas od czasu. Obtaczam w cukrze pudru. Ja po prostu wrzucam do misy z pudrem, mieszam i wysypuje znów na sitko. Puder się przesypuje, a gotowe cukaty wkładam do suczych, szczelnie zamykanych słoiczków. Ważne, by były luźne, wtedy nie będą przemakać. W smaku to jest coś pomiędzy suszonym ananasem a skórkami pomarańczy do posypki ciast.

   Teraz o dyniach. Tego dobra też trochę narosło. Wcześniej prawie wszystko szło na paszę dla zwierząt. Chyba że raz czy dwa kaszy ugotuję. Tym razem usmażyłam jeszcze placki. Chciałam zobaczyć, czy ten sam będzie smak, jak u tych z cukinii. Był taki sam. Sfotografować nie zdążyłam, zniknęły.  Ale na waszych blogach znalazłam tyle przepisów, że grzech było nie spróbować. Na pierwszy ogień poszedł przepis na dżem. Podany był na blogu Chaty Magoda tu . Tylko cukru żelującego nie miałam, dodałam cukier, cynamon, gałkę i Konfitur-Fix. Dynia sama jest trochę żelująca, więc wyszła mi gęsta marmolada. Owoce i warzywa, gotowane w syropie, zazwyczaj się nie rozgotowują. Więc i w tej marmoladzie wyczuwalne były chrupiące włókna dyni. Za drugim razem najpierw rozgotowałam dynię w odrobinie wody, dodałam mniej Fixu i tylko cukier waniliowy. Został piękny kolor dyni i obłędny smak, jednolita konsystencja. Jeszcze jedną porcję zrobiłam z dużą ilością Fixu. Wylałam na tacę, wyścieloną folią. Po podeschnięciu potnę na kawałki, obtaczam w pudru i będę miała żelki.
   No i zdjęcia podglądowe:




   No i jeszcze wczoraj rozlałam po butelkach naleweczki, postawione trzy tygodnie temu. Winko winogronowe jeszcze bulgocze, więc go na razie tylko obserwuję.
   :) Jak juz zrobiłam zdjęcia, to curcia pokazała mi, jaki błąd popełniłam. Wybaczcie mi, please! To różowe w fikuśnej buteleczce - to poziomkówka. :)
   Aha, naleweczek tych i winka to już mam na full, tylko degustować ich nie mam z kim. Mąż już 15 lat, jak on sam mówi, i do gęby nie bierze nic a to nic alkoholowego, synki obaj niepełnoletnie. Zostaje córcia, a i ta bywa w domu jak na lekarstwo. Może kto z Was zdecyduje się przyjechać do mnie, by posmakować moich smakołyków? Przyjmę każdego! Czekam!
   No to na dziś może wystarczy.
   Słodkiego, z odrobiną pikanterii, życia życzę!

   Pa!

13 komentarzy:

  1. Jesteś mega pracowitą osobą! Podziwiam ile rzeczy potrafisz wyczarować. A te cukaty totalnie mnie zaskoczyły.
    Na widok Twoich naleweczek to mi ślinka cieknie. A jak tak zapraszasz to się nie zdziw jak kiedyś stane w Twoim progu :)) Mówię całkiem serio :))
    Buziaki !

    OdpowiedzUsuń
  2. Luda, ja jestem baaardzo nalewkowa hehe w konsumpcji głównie, bo to mój mąż szaleje w kuchni:)))) Aj, szkoda, że daleko mam do Ciebie... W tym roku poszaleliśmy z nalewkami, bo i jakąś migdałową zrobiliśmy, i jarzębinówkę (ale ta to moje ukochane dziecko, bo dobra, mąż ja zrobił, ale to ja się przez chaszcze przedzierałam, zrywałam, a potem przez 3 godziny przebierałam surowiec....). Pojęcia nie miałam, że z tego białego miąszu arbuza można zrobić! Twój blog to skarbnica prawdziwa!:)))
    Buziaki!
    Alienora

    OdpowiedzUsuń
  3. Zaczynam się uzależniać od Twojego bloga. Co chwila tak fascynujące przepisy i ciekawe opowieści, że przyłapałam się na tym, że czekam kolejnego odcinka.
    Przepis na marmoladę z dyni zapisałam. Właśnie w kuchni stoi wielki korbol, tak w poznańskim mowimy na dynię. Jutro ją wezmę z obroty. pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Cukaty tez mnie tak samo jak Alienorę bardzo zaciekawiły. Kiedyś na pewno zrobię.
    Kochana uważaj z zaproszeniem, bo ustawi się nas długa kolejka. Nie znam okolic w których mieszkasz, kiedyś ze Ślubnym wybierzemy się tam, to i Ciebie z przyjemnością odwiedzimy... ale to dopiero latem;-) no może wiosną;-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Od swojego imienia dziękuję bardzo za wszystko, co zrobiłaś (bo wiem, kto będzie to wszystko zżerał/wypijał ^.^). Poza tym przekazuję podziękowania od Pawłów za nalewki oraz likier, dżemy, konfitury, inne przetwory, czekamy na.. Na jeszcze =]

    Ze swojej strony podaję przepis na Rafaello:

    http://adska.jogger.pl/2011/10/23/robimy-rafaello-w-domu/

    OdpowiedzUsuń
  6. A, zapomniałam. Zajrzyj tutaj (mocno nie w temat):

    http://www.kciuk.pl/Podroz-po-niezwyklych-tworach-ludzkich-rak-Nie-wzniesionych-a-wykutych-a69596/

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja z nalewek to tylko smorodinówkę i pigwówkę robiłam. Tyle, że pigwówkę na zasadzie - wrzucę to to i to i ciekawe co z tego wyjdzie. I lepsza pigwówka wg mnie wyszła z gniazd nasiennych i skórek niż z samej pigwy.

    Po złych wspomnieniach z dzieciństwa w tym roku odważyłam się sięgnąć po dynię - polecam zmiksowaną zupę dyniowo-marchewkową z curry.

    OdpowiedzUsuń
  8. Mam dynię Hokkaido, w occie jak zwykła dynia nie bardzo się spisała, twardawa jest. Ciekawe jak wyjdzie mi na słodko, powinna być nawet ciekawa. Musze wypróbować.
    Dżemy z dyni robiłem, spróbuj dodać puszkę ananasa pokrojonego w cząsteczki oraz sok , tak samo możesz dodać brzoskwinie. Tylko uważaj biorąc puszkowe: niektórzy producenci "ofiarują" dodatkowo smak blachy.

    OdpowiedzUsuń
  9. Tutaj jest ten mój przepis na dżem'y
    http://www.wielkiezarcie.com/recipe18873.html

    OdpowiedzUsuń
  10. Cykaty ....yyyyyyyyyyy nie ....uuuuuuuuuu....

    OdpowiedzUsuń
  11. Google pokazuje oba słowa w tym samym znaczeniu. Oba są w książkach kucharskich. Ale ja osobiście słowa CYKATA nigdy nie słyszałam.

    OdpowiedzUsuń
  12. darakw niestety pokazuje google tylko cykata....YYYYYYYYYYYYYYYYYYYYY

    OdpowiedzUsuń
  13. Proszę: http://www.google.pl/#hl=pl&cp=6&gs_id=v&xhr=t&q=cukaty&pf=p&sclient=psy-ab&biw=1024&bih=455&source=hp&pbx=1&oq=cukaty&aq=0&aqi=g1&aql=&gs_sm=&gs_upl=&bav=on.2,or.r_gc.r_pw.,cf.osb&fp=21d4520a4af2c1bc
    Trzeba tylko wprowadzić w Google słowo CUKATY. A z kolei, w każdym języku pełno takich słów. Nie mówiąc o mnie, nawet rodowici Polacy nigdy nie słyszeli tego słowa i nie wiedzą, co to jest. Więc nie rozumiem, o co dyskusja. :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każde słowo! Cieszę się, że jesteście ze mną.