Witajcie Kochani!
Taki komentarz napisałam dla Moniki z Powrotu do tradycji. Kto jeszcze nie był u niej - przeczytajcie. Podziwiam tę dziewczynę z całego serca i współczuję jej codziennej walki z przeciwnościami losu. Widzę siebie. Jeszcze młodą, jeszcze ambitną, i jeszcze nie zniechęconą. I oby tak było dalej!
Dzisiaj tak niby c.d. poprzedniego postu. dużo jeszcze zostało niedopisane, no to kontynuuję. Nie tak dawno odkryłam dla siebie coś takiego, jak 24 kanał Cyfrowego Polsatu - Polsat Food Network. Mogę powiedzieć, że bardzo dużo fajnych przepisów poznałam, a i trików kuchennych przeróżnych. Wynikiem były nie tylko nowe dania na stole rodzinnym. Pisałam już, że lipiec - początek sierpnia to u nas okres, szczególnie owocny na imprezy rodzinne. Przestaliśmy kupować sobie nawzajem niepotrzebne prezenty, tylko składamy się kasowo. To nic, że tyle pieniążków, co wczoraj dostałam, dziś sprezentuję dla siostry :) Tak czy inaczej, jakaś kwota się uzbiera i można zafundować sobie coś bardziej poważnego, niż kolejny obrus lub wazon. W taki sposób stałam się posiadaczką frytkownicy, sokowirówki, dobrego wentylatora. W tym roku postanowiłam (zainspirowana właśnie 24 kanałem) zdobyć na własność dobrego robota kuchennego. Takiego, by mógł ciasto zagnieść, krem ubić, warzywa poszatkować i takie tam. Na blogach "kuchennych" dużo dobrego przeczytałam o polskim robocie Kasia. Akurat było otwarcie Avansa w Hajnówce i Białej Podlaskiej i z tej okazji duża promocja na AGD. I na Kasię też. Ze do sklepu lecieć było leń, i to jeszcze w niedziele, to usiadłam za internet. No i mam. Z bezpłatną dostawą do sklepu :) Pierwsze, co mi się wyrwało, jak rozpakowaliśmy pudło: "O Jezu! Ile tego wszystkiego tu jest!" Oto moje cudeńko:
Soku jeszcze nie wirowałam, twardego ciasta nie ucierałam. Tylko takie jak na biszkopt i placki. Boję się brać za kruche czy pierogowe, bo jakoś tak przy ucieraniu głos robota nie brzmi zbyt zachęcająco :( Nic, nada się okazja - popróbuję. Z szatkowaniem dobrze sobie radzi, z miksowaniem i "malakserowaniem" też. Jak na razie, jestem bardzo zadowolona.
Dwa desery z tych podpatrzonych w programie Bosonoga kontessa z Iną Garten są u mnie już prawie na pożytku dziennym.To jagodowy przekładaniec (tak go nazwałam) i makaroniki kokosowa (tak nazywała ich Ina). Bardzo łatwe w przygotowywaniu i cudne w smaku. Na pewno posmakują Waszym rodzinkom. Smakowały nawet mojemu mężowi, chociaż jest dość konserwatywny co do dań, i nieufnie odnosi się do różnego rodzaju "wynalazków".
JAGODOWY PRZEKŁADANIEC
W oryginale trzeba wziąć drożdżówkę, ja piekłam swój biszkopt i robiłam z niego.
Około 05 kg truskawek, malin, borówek podgotować z cukrem (według swojego gustu) z 5 minut, zrobić sos jagodowy. Na koniec dodać ze szklankę świeżych malin, będą one fajnie się prezentować w gotowym przekładańcu. Drożdżówkę lub biszkopt pokroić na kawałki o grubości 1-1,5 cm. Na dno formy (może być garnek, misa) wlać sosu, Na niego wykładać kawałki ciasta, starając się zapełnić wszystkie pustoty, zrobić układankę, puzzlę. Im szczelniej będzie ułożone ciasto, tym bardziej zwarty i udany będzie produkt końcowy. Ja układam zwykle w tej samej formie, co piekłam biszkopt, więc tylko przekrawam placek na kilka cieńszych. Każdą warstwę zalewać sosem, tak, by całość dobrze nasiąkła. Ostatnia warstwa to sos. Ułożyć z góry mniejszą pokrywkę, talerzyk, deseczkę i ustawić gniot: ciężką puszkę, słoik z wodą i t.d. I do lodówki na chociaż by 6-8 godzin. Potem cienkim nożem oddzielić ciasto od ścianek formy, przewrócić ją na talerz i jak najostrożniej zdjąć formę. Dobrze nasączone i ugniecione ciasto idealnie zachowuje nadany kształt.
Ja robiłam sos i z czereśni, i z wiśni, i z gotowych dżemów. Myślę, że mogą to być dowolne owoce: jabłka, gruszki, morele, śliwki. Oby tylko sos był wystarczająco rzadki, by nasączyć całe ciasto. U mnie gotowe znikało w mig oka, nawet nie zdążyłam sfotografować całości :)
KOKOSOWE MAKARONIKI
Na zdjęcie się nie załapały :)
Wziąć puszkę zagęszczonego słodzonego mleka. Dosypać wiórki kokosowe, tyle, by powstało dość kruche, rozsypujące się "ciasto". Ubić w gęstą pianę 2-3 białka, wymieszać z masą kokosową. Lepić kulki, jak orzech włoski, wyłożyć na blachę, zaścieloną papierem do pieczenia. Piec w nagrzanym piekarniku z 25-35 minut przy 175-180 stopniach. Można ułożyć w szczelny pojemnik, długo zostaną świeże. Jeśli się to im uda :D
Smacznego!
Ruszyła przetwórnia domowa. Sałatka z ogórków, papryki, cukinii i cebuli, sama cukinia z cebulką, gruszki w syropie i dżem śliwowo gruszkowy. Same śliwy (takie najzwyklejsze małe granatowe) jak dla mnie to mają zbyt zdecydowany, winny smak. Z kolei gruszki są słodkie i mdłe. Za to usmażone razem - pycha!
Kilka małych słoiczków, lekko ozdobionych - na nieobowiązujące prezenciki dla znajomych i przyjacół.
A to już "zabawy" dzisiejsze. Pomidorki koktajlowe. Same mi w folii się wysiewają, zimują nasionka, kiełkują na wiosnę, same rosną. Moja sprawa to przerzedzać ich, bo inaczej okupują całą posiadłość :)
Kuchęnnie to by dzisiaj na tyle. Muszę coś zostawić na kolejne posty :)
Dodam nowe zdjęcie swojego hibiskusa. Pomnaża kwiatki. To widok z okna łazienki. Tło, co prawda, nie ach!, ale tak już jest :)
Mam dwie ukończone robótki. Tyko jedną chyba już dziś nie zdążę sfotografować, zostawię na później. Cukierkowy komplet niemowlęcy, dla Małej Księżniczki, czapeczka i kapciuszki. Nie żebym miała specjalną okazję :) Po prostu naoglądałam się brazylijskich blogów, tam tyle tych słodkich różności, że musiałam coś podobnego zrobić
Włóczka to gruba ale bardzo miękka bawełna, delikatny różowo fioletowy melanż. Mam trzy nowe motki, ale bez banderolek, nie wiem, co za ona. Bardzo się spodobała, jest świetna w robocie. Na komplet starczyło równo jeden motek.
No to wsio na dziś. Muszę biec. Jedziemy do teściowej, rytuał coniedzielny :D
Dziękuję Wam bardzo za to, że jesteście!
Pa!
Bez malaksera żyć w kuchni się nie da. Mój stoi zawsze na blacie a wszystkie jego części są w największej kuchennej szufladzie. Chować tego nie ma sensu, bo prawie codziennie pracuje.
OdpowiedzUsuńGratuluję prezentu.
jej jakie sałatki, proszę zarzuć jakimiś recpeturami
OdpowiedzUsuńŁał ale masz kuchnię wyposażoną !
OdpowiedzUsuńNo to teraz będziesz szaleć kuchennie ;))
OdpowiedzUsuńmnie też by się takie urządzenie przydało...
OdpowiedzUsuńsłodziutka praca ( ostatnie fociaki );
OdpowiedzUsuńwidzę, że robot w końcu w domciu... oj będzie się teraz działo u Ciebie pod względem kulinarnym !
Monikę znam ) i także podziwiam za jej determinację :)
OdpowiedzUsuńpomysł na składki dobry!! dzięki temu można sobie uzbierac na to na co faktycznie się chce :)
makaroniki kokosowe musiały byc pyszne skoro nawet na fotkę się nie załapały ;)
hibiskusa zazdroszczę :)
a komplecik rodem z brazylijskich blogów słodki :)
POZDRAWIAM
Maszynerii kuchennej trochę Ci zazdroszczę. Przetwory w tym roku ograniczyłam do minimum, bo w piwnicy zaczyna brakować miejsca. Ale będziemy miały o czym gadać..... Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńBardzo mnie wzruszył twój komentarz i szczerze dał do myślenia,myślę że wnioski już wyciągnęłam. Tak bywa w życiu że nic nie dzieje się bez przyczyny i chyba mam ostatnio dużo namacalnych argumentów ku temu. Gratuluję maszyny nich ci służy !! Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńśliczny ten komplecik dla dziewczynki. Ja się szykuję do przerobienia papryki;)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
www.wloczkiwarmii.pl
Robot kuchenny to pomocnik każdej gospodyni , mój choć leciwy to działa do dziś , nie ma takich bajerów jak Twój , ale co tam nie będę zmieniać na lepszy model :))
OdpowiedzUsuńJak patrzę na te Twoje przetwory , to wstyd mnie ogarnia , gdyż tylko ogórki zakisiłam , ale nie będę ściemniać małżonek zakisił bo mu lepsze wychodzą , może jabłka w słoiki zapakuję , czyli kompotów narobię .
A robótki ręczne cacuszka , tego to z pewnością nie potrafię :)
Uściski zasyłam ,serdecznie na Podlasie ze Śląska
Ilona
Witam,jesteśmy sąsiadkami-mieszkam w Suwałkach,ale nie pochodzę z Podlasia.przybyłam tu dawno temu ze Szklarskiej Poręby i musze przyznac,że mimo wielkiej urody podlasia szklarskiej bardzo mi brakuje.Pozdrawiam serdecznie,sałatki prezentują się pięknie i tak samo pewnie smakują.ja juz nie robie przetworów,odkąd dzieci wyfrunęły z domu po prostu mi sie nie chce!
OdpowiedzUsuńUwielbiam widok kolorowych słoików z przetworami. Półki zastawione słoikami, to dla mnie synonim prawdziwego rodzinnego domu. Jakie to szczęście, że masz komu robić te pyszności:)) A włóczkowy komplecik - słodki.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam.
AAAAA!!! sumienie mnie w tyłek ugryzło właśnie dzięki Tobie :P... muszę zmolestować męża żeby do kupy złożył mojego ukochańca kuchennego i zawieźć zarżnięta bidkę do serwisu... sama zarżnęłam jak ostatnia idiotka robot mieląc mięcho na pasztet w złym ustawieniu dynksu (za wysoko było i maszyneria nie opierała się o michę...) i nie mam kiedy zawieźć ukochańca do reperacji... mam nadzieję że tylko jakąś śrubkę uksyłam a nie zabiłam definitywnie...
OdpowiedzUsuńsumienie mnie ugryzło powtórnie bo sobie obiecałam w tym roku przetwory porobić na zimę i na obietnicach się skończyło :P choć jeszcze trochę lata przede mną...
trzecie ugryzienie w tyłek to świadomość pudła z niewykończonym kocem dla Królika... przy mamusinym tempie robótek Królik w posagu ślubnym chyba ten kocyk dostanie... trochę czasu mam, bo dopiero od września karierę przedszkolną zaczyna :D
Świetne te niskie słoiczki. Dobrze by się dżem z nich wydłubywało :) Po czym one są bo nie mogę poznać?
OdpowiedzUsuń