Obserwatorzy

wtorek, 2 kwietnia 2013

Po Świętach...

   Witajcie Kochani!
   Może Wy za mną i nie tęskniliście, ale ja za Wami - bardzo. Jakoś tak szczególnie drastycznie obchodziło się ostatnio z nami życie, problemów co nie miara, brak nawet wizji czegoś lepszego. Nie chciało się nic pisać, by nie przynudzać. O problemach finansowych, materialnych nie będę wspominać - płakać się chce :( No ale żyjemy, jako tako się borykamy i zaczynamy nieśmiało próbować wierzyć w lepszą przyszłość :)
   21 lutego przybyło mi jeszcze trzy koźlątka :) Ot tak, jakoś pomiędzy moimi wizytami w chlewku wszystko się zdarzyło, a muszę powiedzieć, że biegałam co 20-30 minut. Robiłam co mogłam, ale i tak kózka dostała zapalenia wymienia, i to tak poważnie, że musiałam zaaplikować jej antybiotyk. Tak czterodniowe koźlaki zostały bez mleka :( po pięć razy na dobę biegałam do nich by poić z butelki (pożyczyłam u Księciunia) i doić, masować i smarować chorą kozę. Po tygodniu jako tako wszystko wróciło do normy. Potem ni z tego, ni z owego padła mała kózka z pierwszego ociołu. Biegała obok mnie, póki ja nakładałam jedzenie, zachwiała się i po 3-4 minutach było po wszystkim :( Serduszko? Nie wiem... A chciałam ją hodować :( Koziołek został, jest już prawie pól mamy-kozy. Wczoraj odłączyłam wszystkie koźlęta i już delektujemy się swoim mleczkiem. Będę przyuczać Eliaszka, bo już zapomniał jego smak i nie chce pic. Z kolei, teraz on nic nie je i prawie nic nie pije. Tak mocno moje dziecio chorowało, że zaczęliśmy o niego bać. Gorączka pod 40, duszności, całkowity brak apetytu, zatkany nos i pewnie bolące gardło. Przy tym płuca czyste i brak jakichkolwiek poważnych zaburzeń w organizmie. Lekarz mówiła, że taka wirusówka przeszła przez okolice. Starszy też zachorował, kilka dni leżał. Ale Maluch nasz nigdy do tego nie chorował, nie wiedział, jak to trzeba wykaszlać się albo wydmuchać nosek. Krztusił się, dusił i nie mógł złapać oddechu. Strach było patrzeć. Prawie pięć dni wyłącznie na brzuszku na rękach u mnie, nawet do tata nie chciał iść. Cały ten czas bez jedzenia. Została połowa dziecka :( Chudziutki, blady jak cień. Teraz nadzieja właśnie na kozie mleko. Bo póki pił, to nie chorował wcale. Za zimę odporność spadła, i mamy - co mamy.
   Robota w lesie idzie, jak przez sen. Drogi koszmarne, dojazdy jak szkło, a w samym lesie błoto, bo pod półmetrową warstwą śniegu niezamarznięta, nasiąknięta wodą ziemia. Traktory toną po osie, nie w stanie są wyciągnąć pół przyczepy drewna. Sprzęt od przeciążenia bez przerwy się psuje.  No, a jaka robota, takie i zarobki - wiadomo :(
   Zima trzyma, nie odpuszcza na razie. Dobrze, że chociaż pomidory nie wysiałam wcześniej, jak zwykle :) W poprzednie lata o tej porze to już można było do folii wysadzać. A tu jak by mnie kto podpowiedział (pewnie, to mój leń był, ale to szczegóły :D), żeby się nie spieszyć. Ale w folii, w miejscach, gdzie kapie z belek i w ziemi jest odrobina wilgoci, już widać kiełki sałaty :) Ona, jak i koperek, nasiewa się sama, i ja potem tylko przerzedzam, by nie szumiał mi w folii las :) Więcej, co do spraw rolniczych, nowości nie ma :)

   W robótkowaniu miałam nawał roboty. Miałam prywatną wymiankę z Elą.  Jej biżuteria mnie urzekła, musiałam taką mieć! I mam! I jestem wniebowzięta! Ale czekam na potwierdzenie od Eli, wtedy pokażę. Do tego przesyłki do Ilonki i Janeczki. No i ja była bym nie ja, żeby czegoś nie sp...ła :( Wysłałam przesyłki naodwrót =( Taki oto obciach :( Nie dawało mi spokoju, jak ja tak mogłam się pomylić: przesyłki zupełnie różne, nawet wymiarowo, jedna była spakowana, drugą pakowałam na poczcie, bo papieru mi zabrakło. No i? No i wspomniałam, że podczas wysłania pracownica poczty musiała pilnie odejść, jakieś tam u nich zamieszanie było. Wzięła obie paczki naraz do siebie i zamknęła okienko. Paczki nie podpisane, tylko druki przesyłek dołączone. Pewnie wtedy i doszło do zamiany :( Mi paczek nie było widać, poprawić nie mogłam. No ale tego to już nie udowodnię. Dlatego jeszcze raz przepraszam dziewczyn za takie nieferne prezenty. Miały zdobić mieszkania na Święta, a będą leżeć bez potrzeby :( Muszę przyznać, że z Iloną to u mnie w ogóle niefajna historia wyszła. Zaczęło się od tego, że nie wpisałam ją na listę do losowania w swoim ostatnim candy. W ramach przeprosin obiecałam wysłać dla niej coś w tym stylu jako pocieszajkę. Póki się zbierałam, bombka już stała nieaktualna. Zaczęłam więc robić jajeczko. No to pewnie i jajeczko na czas nie dotarło. Chyba nie jestem zbyt rzetelna, jeśli sprawa dotyczy obiecanego na konkretny termin. Dlatego boję się wymianek, nie chcę nikogo zawieść. Nie zawsze winą jest ciąg zdarzeń życiowych. Najczęściej - moja pamięć. A raczej, niepamięć :( Pisałam już o tym, nie będę więcej :(

   No nie powiem, że wszystko w tym czasie było tak źle. Jak pisałam wcześniej, ruszył mój sklepik na Ebay.    Okazało się, że są chętni do kupowania moich robutek. Co prawda, najczęściej w Stanach. I tylko ubranka dla lalek. Próbowałam wystawiać inne rzeczy, ale się nie powiodło. A ubranka schodzą. Cieszy mnie to niezmiernie, bo zawsze to jakiś grosz do budżetu rodzinnego. Więc całe siły skupiłam na bawieniu się :D Miałam jeszcze trochę niedorobionych ubranek z przed dwóch lat (do ciąży), dorabiałam, zdobiłam, wystawiałam. Teraz już tak łatwo nie będzie, bo zapasy się skończyły. Trzeba wszystko robić od zera. Ale co nieco na drutach robi mama, kiedy Dziecio pozwala, no to robota idzie. By nie mlaskać językiem na sucho :D, pokaże kilka ubranek.








  



















   No, może starczy na dziś, boję się zanudzić Was. Już wspominałam, że większość "drutowych podstaw" dla tych ubranek było już gotowe, dlatego tyle się nazbierało.

   To teraz, by tradycji stało się zadość, muszę wrzucić kolejny przepis. Ludzie! Bez języków zostać można! Niesamowicie smakuje, jest bardzo łatwy i szybko się robi. Córcia podrzuciła przepis, za co ogromne jej dzięki! Oto

CIASTO KOKOSOWE

(Zdjęcie i przepis zapożyczone ze strony: https://vk.com/cooking.school?w=page-46117626_44388284

   Do ciasta:
1 jajko,
1 szkl. kefiru (zsiadłego mleka),
3/4 szkl. cukru (daje trochę mniej, bo jest strasznie słodkie),
10g proszku do pieczenia,
1,5 szkl. mąki
 Wszystko wymieszać i wylać do formy.

   Do nadzienia:
3/4 szkl. cukru (też daję mniej),
100g wiórków kokosowych,
1 op. cukru waniliowego.
 Wymieszać, wysypać na ciasto, wyrównać. 
 Wstawić do piekarnika, piec przy 180-200st. 25-30 minut. Patrzeć, by nie spalić wiórków. Po 10 minutach od początku pieczenia można przykryć ciasto folią lub papierem do pieczenia. To uchroni wiórki.
 I teraz - UWAGA! Gotowe ciasto, gorące, zalać szklanką 20%  (u nas to raczej 18%) śmietanki. Dać wystygnąć. Jeśli starczy cierpliwości :D
   Smacznego!
   
   Własne ciasto zdjęć nie doczekało się, chociaż robiłam go już trzy razy. Pochłonięte było zbyt szybko :D

   No i na koniec podziękowania dla boci za wyróżnienie! Bardzo dziękuję Ci za uznanie!
   I pytania:
1. Co najbardziej Cię denerwuje wchodząc do sklepu po swoje hobby?
   Za dużo jest tego, co chce kupić :)
2. Jaka jest Twoja ulubiona potrawa?
   Pielmieni. To takie rosyjskie (syberyjskie z pochodzenia) uszka z mięsem. Ale z takim naturalnym mięsem, z mielonym koperkiem, cebulką i takie tam... Eeech, tu takich nie ma. Robimy czasem sami, zwykle po świniobiciu, jak jeszcze dużo jest mielonego. Ale to bardzo czaso- i pracochłonna robota.
3. Jakie są Twoje ulubione rośliny?
   Z naszych rodzimych to na pewno tulipany i narcyzy. Ogólnie, to darzę szczególną miłością hibiskusy. W różnej postaci i odmianach. Nie tracę nadziei wyhodować piękny krzak u siebie na podwórku.
4. Jakie kolory powodują u Ciebie przypływ energii?
   Ciuuuu... Nawet nie wiem... Na pewno soczysta zieleń, kwiatowa czerwień...
5. Jesteś typem domatora czy obieżyświata?
   W myślach i marzeniach  podróżuję po całym świecie, a nawet kosmosie. Ale życie złożyło się tak, że jestem  kurą domową. Ale nie z powołania, tylko z konieczności.

   Pisałam już nie raz, że na mnie ten łańcuszek wyróżnień się obrywa. Nie jestem wredna :) Po prostu nie w stanie jestem z setek ulubionych blogów wyłonić te najulubieńsze :D Wybaczcie mi to, ale tak jest i deklarowałam to już kilka razy. Ale tym bardziej dziękuję!

   No to cóż... Chyba starczy już na dziś. I tak ten tasiemiec (czytaj: niewymiarowy wpis) pewnie niektórych uśpił. Szkoda, że zza tej choroby dziecięcej nie zdążyłam Was pozdrowić i złożyć życzenia. Ale lepiej późno niż wcale.

   Kochani, niech i po Świętach nie opuszcza Was pogoda ducha i dobry nastrój! Niech zdrówko dopisuje, szczęście nie opuszcza, rodzina cieszy i raduje. Wszystkiego najlepszego dla Was wszystkich!

   Pa!


18 komentarzy:

  1. Jakie piękne są te ubranka, sama chętnie nałożyłabym niektóre :). Wcale się nie dziwię, że znalazły nabywców :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kreatorka mody z Ciebie, cudne ubranka. Ciasto wypróbuję. zdrowia Wam wszystkim życzę. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. jesteś niesamowita!! te ubranka cudo!

    OdpowiedzUsuń
  4. Odlotowe ciuszki, sama bym w nie wskoczyła :) Dużo zdrowia dla Ciebie i najbliższych :) I pokazuj wszystko co wydziergasz! Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Oj miałaś tych problemów, miałaś. Nie ma nic gorszego niż chore dzieci. Ja byłam bliska załamania nerwowego jakieś trzy lata temu kiedy posłałam starszą córcię do przedszkola, tak mi znosiła choróbska do domu, że z mężem naliczyliśmy pełne trzy miesiące chodzenia do szkoły a reszta to chodzenie po lekarzach i tysiące złotych wydane na lekarstwa, wpadłam w depresję,ale... nie o tym chciałam!!! Ubranka na lalki są rewelacyjne i nie na darmo wyróżnienie ode mnie dostałaś, za takie cuda jedno to mało!!! Pozdrawiam gorąco i życzę wszystkiego co najlepsze a przede wszystkim odwrócenia się losu na lepsze!!!

    OdpowiedzUsuń
  6. Luda myślałam sobie co tam u Ciebie. A tam faktycznie nie było zbyt różowo i kolorowo. Na szczęście po ciemnych dniach przychodzą słoneczne. Synek wyzdrowiał i prędko dojdzie do sił, zobaczysz jak tylko słonko zaświeci i wszystko się zazieleni, będzie dobrze. Silna z Ciebie i twarda dziewczyna, dasz wszystkiemu radę. Najważniejsze, że jesteście kochającą się rodziną.
    Jak machasz szydełkiem, to ja wiem bo mam sukienkę od Ciebie długą wieczorową z białą narzutką. Ilekroć sobie na nią spojrzę przypomina mi się nasze spotkanie na I Zjeżdzie :)
    Luda, może trzeba Ci czegoś dla Eliaszka ? napisz gdybym mogła w czymś pomóc. rozelka@wp.pl
    ściskam CIę i serdecznie pozdrawiam i życzę zdrowia dla całej rodziny.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ludka... wspaniałe ubranka ! do tego modne ...
    widzę, że produkcja ruszyła na większą skalę ...!
    buziaczki

    OdpowiedzUsuń
  8. Luda! Piekne ubranka. Fajnie,że znów zaczęlaś sie bawić. Dobrze,że z Eliaszkiem juz w porządku. A reszta jakoś sie ułoży. Ja dołączam do Rozelki jak coś potrzebujesz to daj znać, może bedę miała po Tajfunie, bo co nieco zostało niezniszczone a to juz przeciez taki dorosły przedszklak:)Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  9. Dobrze,że znów jestes:) Pozdrowienia sąsiadko :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Niesamowicie zdolna z Ciebie kobietka i mentalnie bardzo mi bliska. Mam nadzieję, że trudności miną, bo i mi ciężko jak czytam o Twoich kłopotach a pomóc nie potrafię. Jeszcze raz za wszystko bardzo dziękuję i pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Witam ! a strasza nas pieklem..a tu na ziemi to niby co mamy...? moja corka przniosla z przedszkola chorobsko i juz cala rodzina dogorywa...;-o ubranka cudne !!!!!pozdrawiam seredcznie !

    OdpowiedzUsuń
  12. Oj to faktycznie trudny czas masz za sobą. Współczuję, ale z tego co czytam idzie już ku lepszemu. Trzymam kciuki. Nie dziwię się, że ubranka schodzą bo są wyjątkowe. A ciasto kokosowe brzmi bardzo zachęcająco. Uwielbiam kokosy! Na koniec gratuluję wyróżnienia. Pozdrawiam i dziękuję za udział w mojej zabawie.
    T.

    OdpowiedzUsuń
  13. Εύχομαι να περάσουν όλες οι δυσκολίες και τα προβλήματα και να είστε πάντα υγιείς εσείς και η οικογένειά σας!!
    Τα ρούχα της κούκλας είναι καταπληκτικά είναι πανέμορφα!!!Μπράβο για την πολλή όμορφη δουλειά σας!!Οι λεπτομέρειες των ρούχων και των αξεσουάρ είναι υπέροχες!!!
    Φιλιά και να έχετε μια πολλή όμορφη μέρα!!!

    OdpowiedzUsuń
  14. Jestem pod wrażeniem, śliczne ubranka.

    OdpowiedzUsuń
  15. a nie podbierała jedzenia jak dawałaś mogła się zakrztusić obierkiem czy marchewką stanęło w krtani i się udusiła, musiał być to nagły upadek bez wcześniejszych objawów. Lub ewentualnie zjadła coś wcześniej i żwacz się skręcił. tzw przez ludzi skręt kiszek u zwierząt tez występuje.

    OdpowiedzUsuń
  16. Ciasto już spisałam , na pewno zrobię. A te kreacje sama bym założyła , pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  17. napisałaś że koza miała zapalenie wymienia to powiedz mi jaki antybiotyk podał wet i w jakich dawkach ? Myślę że mogło być to przyczyną jeśli kózka piłam matki mleko oczywiście. Czasem niektóre leki źle dobrane działają na serce zwierząt czy nawet wywołują padaczkę i upadek ze strony neurologicznej( jak np zły preparat odrobaczający wewnętrznie czy nawet zewnętrznie). Daj znać jaki to był antybiotyk i ile przed upadkiem kózki został podany i ile mililitrów.

    OdpowiedzUsuń
  18. Cudne te ubranka dla lalek przypomniały mi się czasy kiedy sama podobne , ale nie tak urocze jak Twoje robiłam będąc nastolatką swoim lalkom. Ciekawie tu jeszcze wrócę i poczytam .

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każde słowo! Cieszę się, że jesteście ze mną.