Obserwatorzy

wtorek, 7 sierpnia 2012

Obiecane meble. I zboczona zagadka :D

   Do jutra... Łatwo powiedzieć... Człowiek tak se planuje, a życie wnosi swoje korekty, w sposób najczęściej wcale nie najprzyjemniejszy...
   Witajcie Kochani! Jak Wy tam? Jak przeżyliście te ostatnie wichury? Czy wszystko u Was w porządku? Bo nas, dzięki Bogu, te kataklizmy ominęły. Pomimo problemów, dostarczanych poprzez urzędy, jako tako mamy ciszę. Mi się wydawało, że po wyjeździe córki, już gorzej być nie może. Myliłam się... Przecież wiem, że nigdy nie bywa aż tak źle, by nie mogło być jeszcze gorzej. Na drugi dzień pobytu córci na Białorusi okazało się, że emerytalne konto naszej babci jest puste i ona została bez grosza. Emerytura babci przychodziła zawsze bardzo sprawnie na jej konto bankowe, i my korzystaliśmy z tych pieniędzy pod czas wyjazdów: na życie, na bilety, na zakupy, na różne opłaty urzędowe. A tu się okazało, że w tym roku na konto nie weszło ani rubla. A Ala ze sobą miała tylko na bilety i opłatę pokoju. Trudno, pieniążki znalazłam i przerzuciłam jej Westernem. Teraz pomimo wszystko ona ma za zadanie wyjaśnić przyczynę. Może oni chcą wiedzieć, czy babcia jeszcze żyje? Czy nie pobiera ktoś pieniędzy po jej śmierci? Tak że nie tylko w Polsce bywają takie absurdacje. Myślicie, że to już wszystko? A gdzie tam! Na jutro się okazało, że w pokoju, który córka wynajęła, mają  mieszkać jeszcze dwie dziewczyny. A my się dziwili, dlaczego to tak tanio. Na razie przyjechała jedna, i póki co jest pokojowo. Kolejny dzień - kolejna niemiła niespodzianka. Mały Tajfun tak szarpnął babcie, że ta nie utrzymała się na nogach, upadła i strasznie się poobijała. Baliśmy się, że ma złamania, bo nie mogli ruszyć ją z miejsca. Tym razem to się załamałam już całkowicie. Bałam się nawet pomyśleć, jak teraz mam poukładać swój i męża dzień. Po trzech godzinach oczekiwania na karetkę w końcu szpital, północy biegania, sprawdzania po 10 razy tych samych dokumentów, prześwietlenia i ulga: żadnych złamań, ani biodra (o co najbardziej się martwiliśmy), ani kolana, ani kostki. I co? Załadowali mi ją do samochodu, a dalej róbcie, co chcecie. Córcia poszła do konsulatu z prośbą, by ze względu na to wszystko przyśpieszyć termin podania dokumentów na wizę, ale jej powiedzieli, że jej sytuacja rodzinna nikogo nie obchodzi, więc niech cicho siedzi i czeka na swoją kolej. Cóż, poradziliśmy sobie i z tym. A mieliśmy wyjście? Teraz babcia już sama wstaje i znów wszedł w miłość balkonik :) Tajfun w żaden sposób nie może zrozumieć, dlaczego babcia nie chce z nim pochodzić, ciągnie ją z siłą Valtry i wrzeszczy wniebogłosy. Córcia spaceruje po Brześciu i godzinami szpera w internecie. Dobrze chociaż, że ma taką możliwość.
   Złagodziło te me wszystkie nieprzyjemności jedno miłe zdarzenie. Po wielu przejściach, staraniach, niepowodzeniach przesiedlili się w końcu na Podlasie moi internetowi znajomi. Małżeństwo, które miało już dość miasta i zdecydowało się na zamieszkanie na wsi. Tak się okazało, że wynajęli dom zupełnie bliziutko ode mnie, w 10 minutach jazdy. Spotkaliśmy się (pierwszy raz w realu!), pomogliśmy z wyładowaniem i załadowaniem :) i gadaliśmy, gadaliśmy... Na jutro oni przyjechali do nas, posiedzieliśmy przy kolacji i znów gadaliśmy... Tak jakoś ciepło na sercu się zrobiło :) Miałam właśnie pomóc im ze znalezieniem lokalu, ale sprawę zawaliłam :(, oni znaleźli go sami. Mam tylko nadzieję, że nie mają do mnie z tego powodu żalu.

   Ot tak wkrótce zdarzenia z ostatniego tygodnia. Pomiędzy tym, jak zwykle: ogórki, pomidorki, jabłka... Prawdę mówiąc, to mam już dość :) Nawet mąż wczoraj zapytał, kto to wszystko ma zjeść? Ale mi spokojniej na sercu, jak widzę w piwnicy zastawione półki: jakie problemy by nas nie dopadły, ale głodni nie będziemy. Amen!

   No, a co teraz? A teraz obiecane meble. Mam już takie cóś:

   Apliki kupiłam u tego Sprzedającego , pomalowałam brązową farbą akrylową, potem popecałam pędzlem, otartym o białą :)
    Uchwyty brałam tu . Też z lekka potraktowałam prawie suchym białym pędzlem. Listwy przetarłam papierem ściernym i pokryłam bezbarwnym wodnym lakierem.
   Emalia, którą malowałam całość, okazała się nie za bardzo. Na blacie już widać zadrapania: ześliznęła się mi łyżka. Czyli, na takie coś muszę mieć inną farbę. Może, lepsza była by zwykła akrylowa pod lakier. Mam teraz Decoral w kilku kolorach, kolejny mebel pomalowałam ją, zobaczę. Źle zaszpachlowałam dziurki po uchwytach, na zdjęciach to dobrze widać, w realu prawie nie widoczne, jeśli specjalnie się nie przyglądać. Kilka razy zacierałam, ale szpachla pęka i się wysypuję. Też muszę popróbować innej. Albo po prostu nabrać wprawy. Na blat planowałam zwykłe sosnowe deski, ale na razie nie mam, więc jakiś czas będzie jak jest. Na początku wyglądało to tak:


   To są pozostałości po komplecie, który nabyła za całe 50 zł! Została jeszcze szafka pod zmywak, cztery szafki do zawieszenia i dwa regaliki. Najgorsze do usunięcia okazały się ślady po taśmie klejącej. Nawet rozpuszczalnik nie pomógł. Nie powiem, że jestem z tego mebla dumna, ale jestem zadowolona. I jak by usatysfakcjonowana. Bo potrafię :) Tylko trze się lepiej postarać :)  I mam teraz już w kuchni miejsce na sprzęt AGD, garnki mają swoje szafki, a mąki, cukry i kasze - swoje. I mam jeszcze mebelki do kontynuowania nauki :D W tym momencie w przeróbce mam stół. Stary, powojenny. To był chyba pierwszy mebel, który świętej pamięci teść zrobił, jak tylko nakrył dach domu. Był strasznie poszarpany, pomalowany już kilkoma warstwami farby i niemiłosiernie zatłuszczony. Ten tłuszcz sprawił najwięcej kłopotów: zatykał papier ścierny, szlifierka się ślizgała. Musiałam namoczyć płynem do odtłuszczania. Trochę pomogło. Kolejny problem stawiały... muchy. Tak, tak, muchy. Wyszlifowany stół po dwóch dniach (niedziela akurat) musiałam szlifować na nowo, bo cały był w obrzydliwych kropeczkach, które z surowego drewna nie dało się zmyć. Wyglądało to na początku tak:
    Tu akurat w trakcie moczenia płynem:
    A tu córcia zdecydowała się wziąć w ręce szlifierkę :D  Sorrki, kątówkę z tarczą do szlifowania :):):)
   Teraz stół już pomalowany, czeka na przetarcia i lakierowania. Tym razem wzięłam akrylowy Decoral. Zobaczę, jakie będą efekty. Za jednym proszę o radę: z jakich farb i lakierów Wy korzystacie? Wiem, że na Waszych blogach temat ten poruszany był nie jednokrotnie. Ale wybaczcie, jak czytałam - nie zapisywałam, bo nie myślałam, że się przyda, a teraz po prostu nie mam czasu wszystko przeszukiwać. I tak rzadko do komputerka dopadam :) Nie nadążam nawet za przeczytaniem Waszych nowych postów, gdzie tam już stare przeglądać...

  Co jeszcze? Jeszcze chyba nie pokazywałam Wam tej wiaty, co postawiliśmy wiosną pod winorośl. Wygląda teraz pięknie, nawet w deszcz można pod nią posiedzieć, a w upały to jest po prostu azyl!
   Co prawda, psują widok sznurki, ale trudno, na razie tu powiszą.

      Obok słupka posadziłam powojnik, który miał być (według zdjęcia na kartoniku) różowy pełny. Mam taki :)
   Ale nie narzekam, bo widziałam w okolicy, jak już sporo lat taki rośnie i kwitnie, jak oszalały. To może i u mnie w końcu przeżyje?
  A jeszcze odwiedziły nas takie dwa stworki:




   Motyla widziałam po raz, chyba, drugi w życiu, jest sporo większy od naszych tych wszechobecnych i prawie nie boi się ludzi. Żuka takiego jeszcze nigdy nie widziałam, był wprost gigantyczny, około 5 cm bez wąsów. Fajne, prawda?

   Aha, byliśmy dziś z Tajfunem na szczepieniu. Cały czas Pani się dziwiła, jaki on jest duży i dorosły. Jak zrobiła zastrzyk, to on tylko jakoś zdziwiono na nią popatrzył: "Ej!" Pani popatrzyła nie mniej zdziwiono: "Oho, facet rośnie."  A potem był duży sklep, potem księgarnia i ogrom podręczników dla brata, potem w prezencie od Pani z goframi waflowy różek (który okazał się wcale nie smaczny) i chłopak zapomniał, po co tak na prawdę jeździł do miasta.
   Ot, takie tam codzienne troski...

   Violi igłą malowane myślę, że większość jednak wie. Ale nasi ludzie nie przyzwyczajeni są liczyć cudzego czasu i wysiłku, najwyżej koszty materiałów.
   ElaKonfacela no właśnie, nie mogę nic nie robić. A pomysłów tyle, że głowa pęka :)
   Hebe tak Ewelinko, oswajam po cichu decou. Ten komplet z przodu dałam w prezencie siostrzenicy męża. Herbaciarka, chustecznik i komplet 6 podstawek (wszystkie z różnym wzorem) w pudełku. Dziewczyna jest bardzo fajna, pomocna, zawsze do dyspozycji. Nie raz wyręczała nas w trudnych chwilach. Była strasznie zadowolona. Lubi decou, ale sama robić nie umie, prosi nauczyć :):):)
   Joanna szkoda! Ja Cie po całym placu kilka razy szukałam. Bo my to jakąś chmurę gdzieś tam daleko widzieliśmy, ale chyba ona rozmyśliła się psuć nam imprezę :D
   Magota na pewno by nie wyszła! Wspaniałości było tyle, że aż dech zapierało czasem. Tylko się denerwowałam, że nie mogę mieć tego i tego, i tamtego też!

   No, i na koniec mam dla Was zagadkę. Pożartujemy. Kto zgadnie, co to jest?

    Tylko poproszę bez oskarżeń :) Bo pierwsze, co wygadał mój Uchachany, jak już się odeśmiał (oj tam, rżał jak koń): "Ale ty zboczona jesteś!" A co ja? Przecież nie ja to... utworzyłam. A że pierwsza zobaczyłam, to przecież na to i jest gospodyni, by za wszystkim naglądać. Tak czy nie? No!
   To czekam, powiedzmy, tydzień. Może tym razem los będzie dla mnie bardziej łaskawy i ja nie przegapię tego terminu :)
   No to miłego... eeee... ciągu tygodnia życzę!
   Dziękuję, że jesteście!
   Pa!

22 komentarze:

  1. Dzieje się u Ciebie:-) i tak przyjemnie jest u Ciebie, że rozgoszczę się na dłużej:-)
    zagadka:-)))niezły okaz:-))) to chyba orzechy włoskie?
    serdecznie pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj tak!!! dzieje się dzieje i to dużo !!! Meble na prawdę wyszły ci super !! czasem zastanawiam się nad przerobieniem swoich starych na właśnie takie ale to meble ze sklejki ojj nie drewno więc prędzej by je szlak trafiło niż bym miała takie arcydzieło jak twoje ;) Okaz ładny ehhehe ale co to jest pojęcia nie mam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. No, dzieje się, dzieje... Ale dobrze widzę, że te meble były z płyty? nie drewniane? takie też można malować?

    OdpowiedzUsuń
  4. hej Luda ...
    takiego apetytu narobiłaś mi meblami, że szok ...
    slicznie zrobiłaś ... naprawdę ! gratuluję ...
    też mam parę szafek w garażu ( leżakują ) do odnowienia - mają stać w łazience i co ... a to, że leń w tyłku siedzi ... hihi
    jednak po obejrzeniu fot Twoich już chce mi się je robić ...
    cholercia a jak wezmą i wcale nie dadzą babci emerytury ? a może ktoś podkablował, że babcia w Polsce i dlatego nie ma przelewu ? nieciekawa sprawa - mam nadzieję, że wyjaśnisz to;
    winogronowa wiata świetna a sznurki ... u mnie też widać ... ba nawet ostatnio szmatki wiązałam bo sznurek po zimie się rwie !
    nas częściowo nawałnice zahaczają ... ostatnio poległa wierzba karłowata IWA ... ale najważniejsze, że dom cały...
    Ludka ... mam nadzieję, że jednak w końcu zjedziesz do mnie !
    pa

    OdpowiedzUsuń
  5. Na tajemniczym zdjęciu jest orzech włoski?

    Meble są cudowne. Moje kuchenne też chciałabym pomalować ale na brąz. Myślisz, że też tak ładnie wyjdą?
    Czy Ty przed malowaniem je rozkręcałaś? Szlifowałaś?
    Użyłaś farby akrylowej do drewna?
    Muszę doczytać i też swoje przemalować póki ciepło!

    Mam nadzieję, że córka szybko poradzi sobie z nieugiętą biurokracją i wróci do Was.
    Pozdrawiam bardzo ciepło!

    OdpowiedzUsuń
  6. Piękne mebelki:)mam nadzieje że wszystko dobrze sie skończy:)Pozdrawiam Aga:))

    OdpowiedzUsuń
  7. Ale sie u Ciebie dzieje.. Nono... I jeszcze w tym wszystkim masz czas na takie cuda! Podziwiam! Mebelki cudnej urody wytworzylas:)! A co do tej zagadki to te kuleczki na dole przypominaja orzecha wloskiego i liscie tez... Ale ta dziwna narosl nad... Hmm... Mam pojecia czym jest... ;) pozdrawiam niebiesko yolcia;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Очень красивая и стильная кухня получилась. И мне кажется, что это орех грецкий.

    OdpowiedzUsuń
  9. Bardzo fajne meble Ci wyszły! Ten piękny motyl to paź królowej, największy z polskich :-) żuk to nie wiem, a to zboczone coś to na pewno owoce orzecha włoskiego, ale czemu tak śmiesznie wyrosły to nie mam pojęcia, pewnie jakieś szkodniki? Proponuję zrobić z tego czegoś nalewkę, może wyjdzie jakiś super afrodyzjak ;-)

    OdpowiedzUsuń
  10. Świetne meble. U mnie też jakoś tak cieżko wszystko idzie, ale myślę ,że i u Ciebie i u mnie wkońcu jakoś się pukłada.
    Ja mam szczęście bo po ogródku szaleje Mama, a ja biegam za małym i marzę,żeby juz poszedł do przedszkola. Babci dużo zdrowia i sił zyczę.

    OdpowiedzUsuń
  11. Piękny ten paź królowej, a żuk to pewnie któryś z kózkowatych. U nas teraz zaczynają wieczorami pojawiać się frukacze gołąbki motyle przypominające kolibry.
    Meble wyszły Ci wspaniale. Warto szperać w starociach bo ma się potem coś całkiem innego niż wszyscy. A co do zagadki no kształt to jest super, ale dziewczyny chyba maja rację, ze to orzech włoski.
    Trzymaj się przecież troski nie mogą trwać wiecznie.

    OdpowiedzUsuń
  12. Może lepiej do usunięcia kleju taśmy pakowej użyć zmywacza do paznokci?
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  13. Powtórzę za poprzedniczkami: fajne meble Ci wyszły:))
    Podziwiam, Twoją energię i zastanawiam się skąd bierzesz siły i czas na to wszystko. Kiedyś usłyszałam takie motto: "Być może prawdą jest, że los, zamykając przed nami jedne drzwi, otwiera drugie, lecz jakże nieznośny jest ów moment przeciągu."
    Nie znam autora tych słów, ale towarzyszyły mi, zapisane na kartce przyklejonej w widocznym miejscu, w bardzo trudnym okresie mojego życia. Pomagało :)) Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  14. Ale cudne meble!!! genialane! Można teraz kupic lakier do mebli, specjalny do kuchni i łazienki, myślę, że będzie lepszy na farbę.
    A to czyzby orzech??
    :) tez bym padła ze śmiechu:)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  15. Podziwiam Twoje mebelki, masz duży talent. jestem zauroczona Twoim blogiem.Czytam go regularnie choć, nie zostawiam komentarzy, bo mam klopot z palcami. Jesteś wspaniałą kobietą. życzę Ci dużo szczęścia i pozdrawiam całą rodzinkę.
    Wanda27

    OdpowiedzUsuń
  16. Zapomniałam dodać, że ta zagadka to może byc mutant winogrona.
    Wanda27

    OdpowiedzUsuń
  17. Oj dzieje sie u Ciebie, oj dzieje, mam nadzieje, ze wszystkie zmartwienia szybko mina i pozostana tylko powody do radosci ;o)
    Cudnie wyszly Ci meble!
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  18. Mebelki śliczne a to na zdjęciu to jakby fragment przekwitłej magnolii chyba

    OdpowiedzUsuń
  19. Super mebelki. Wszechstronnie uzdolniona jesteś, a córcia idzie w Twoje ślady. To bardzo dobrze.
    Zagadka - zdjęcie przedstawia owocostan magnolii.
    regian

    OdpowiedzUsuń
  20. No szafki boskie. Nigdy bym nie powiedziała, że powstały z takich pospolitych mebli :)

    OdpowiedzUsuń
  21. Przypomniała mi się metoda na duże ubytki w meblach: wikol wymieszać z wiórkami drewnianymi i tym zapchać wiekszą część dziury. Jak wyschnie to położyć (dla wyrównania) szpachlę. Może następnym razem tak spróbuj. Od razu mówie, że ja nigdy nie potrzebowałam, szpachlować tak głębokich ubytków.
    Pozdr, Boniek z http://boniffacy.blogspot.com/
    PS Zapraszam do siebie na candy: http://boniffacy.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  22. Cześć! Bardzo mi spodobał się blog! Przepiękne, unikalne, szlachetne tkaniny i wykończenie zobacz co mamy dla ciebie:)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każde słowo! Cieszę się, że jesteście ze mną.