O tym, jak żyję, czym się zamartwiam, o czym marzę... Jak radzę sobie z nudą i rutyną codzienności :)
poniedziałek, 30 lipca 2012
Po długiej nieobecności...
No to witajcie Kochani!
Co, jak już znikam - to znikam? Cóż ...Jak założyłam bloga i zaczynałam pisać post za postem, to uprzedzałam, że w sezonie wegetacyjnym - powiedzmy tak - będzie o nie krucho. A tu jeszcze ogrom problemów innego planu. No i tak jedno na drugie... Niestety, córcia jutro musi wyjeżdżać na Białoruś, robić wizę, bo decyzji o nową karte pobytu póki co nie ma :( Najbliższy termin wizyty w konsulacie to 17.08. Wizę wyrabiają zwykle w ciągu 5 dni. Czyli na ponad 3 tygodnie dziewczyna musi gdzieś tam się zaczepić. Niby i ojciec tam i babcia z dziadkiem... ale ta opcja, niestety, nie dla nas. Wiadomo, wędrują ludzi po całym świecie, pieniądze załatwiają wszystko... z tym akurat krucho :( Większość problemów dało się jako tako załatwić, pozostaje tylko czekać i się martwić. Jestem podłamana, zdegustowana i zdesperowana. Żal, że po ponad 8 latach zamieszkania w Polsce musimy jeszcze borykać się z takim czymś. Trudno, nie przeskoczymy przez to.
A poza tym... Dużo jazdy, dużo pracy. A przy takim upale ja praktycznie nie istnieję, więc nawet wykonanie najprostszych czynności staje się dla mnie wielokrotnie trudniejsze. Nie powiem nawet, że dużo działam w ogrodzie i sadzie, bo nie w stanie jestem. Ale ogórki rosną, pomidorki, jabłka też. Trzeba to wszystko uporządkować. Słoików już brak, chociaż co roku dokupuję po kilkadziesiąt. Co prawda, wolę wekować w małe słoiczki, tak, by otworzyć i od razu zjeść. Bo moi wybredy jak czegoś po otwarciu nie zjedzą, to już... nie zjedzą. Tyle zachodów, by świniaki karmić?
No, pogoda się zepsuła... Wiatr mało dach nie znosi, deszcz jak z cebra. A miałam sfotografować swoje "nowe" stare meble, co tak uporczywie odnawiałam prawie miesiąc. A to apliki nie pasują, a to uchwyty się spóźniają. Wszystko z Allegro, bo u nas o to trudno. Może jeszcze słoneczko się pokaże, i póki post ten dopiszę - zapowiada się to nie szybko :) - to i zdjęcia da się zrobić.
Aha, miałam jeszcze zrobić relację z jarmarku. Nikt z blogowych koleżanek nie mógł się dołączyć. Ale nie powiem, że byłąm samotna :) Byłam w towarzystwie tych samych Pań, co zwykle, dobrze się znamy, na wzajem się pilnujemy i nigdy nie mamy sprzeczek o miejsce :) Atmosferę tę uwielbiam! Tyle wszystkiego było, że oczy się rozbiegały, nie wiadomo było, na co patrzeć. Nie będę dużo gadać, sami patrzcie:
To ja w procesie rozkładania swoich "skarbów. I moje sąsiadki z jednej i drugiej strony:
No i różne różności przyjezdne:
Więcej zdjęć załąduję tutaj, bo trochę ich jest. Muszę powiedzieć, że z utargu nici. Nie tylko u mnie, u sąsiedzi to samo. Chodzą ludzie jak po muzeum, achy, ochy i... odchodzą. Jakoś ja nawet zwątpiłam, czy to, co ja robię, w ogóle komuś jest potrzebne? I po co ja to robi? By tylko dom zagracać? Eeeech...
No i co? No i pstro... jak mówi czasem mój Uchachany. Północ już. Ani zdjęć, ani obszernych opisów... Cóż... będzie okazja szybciej napisać kolejny post. Na koniec tylko kilka migawek z ogródka:
No to pa Kochani! Myślę, że do jutra. Ale różnie to bywa...
Dziękuję, że jesteście ze mną!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Cudownie:) U mnie podobnie, szał i zalatanie jak to latem:) Czyzby Jarmark Żubra w Hajnówce?:)) Pozdrawiam Aga
OdpowiedzUsuńŚliczne zdjęcia pokazałaś ,na pierwszym zdjęciu aniołek stojący ,po prostu piękny ..
OdpowiedzUsuńByłam w tym roku pierwszy raz na jarmarku i ludziska też tylko oglądali i jak już coś kupili to były małe rzeczy.
Może to nie wiedza ile potrzeba czasu naszego żeby to zrobić ..
Cudeńka na tym jarmarku. Myślę, że niejeden by kupił, ale problemem są pieniądze a raczej ich brak. Kto choć trochę interesuje się rękodziełem, to wie ile trudu i czasu trzeba poświęcić. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńŚliczne rzeczy pokazałaś - kwiaty jak marzenie - tak już jest coraz bardziej mniej gotówki coraz mniej zakupów :) ewa
OdpowiedzUsuńAleż masz piękne kwiaty w ogrodzie! Podobnie jak Ty miewam chwile robótkowego zwątpienia, bo stosik z podpisem "do wzięcia" rośnie. Ale cóż ja na to poradzę, że tak lubię robótkować! Szkoda, że nie mogłam być na tym kiermaszu, bo same piękne rzeczy miałyście i Ty i twoje sąsiadki.
OdpowiedzUsuńŻyjesz?! jak dobrze, że już jesteś, problemy i wydatki. Ale ale - na zdjęciach widać , że decou już Ci nie nowina i ten aniołek stojący cuudo , delikatny, taki ach..(widziałam jego zdjęcia na twoich albumach) Ludoczka czy te poduchy z wstawkami szydełkowymi to też spod Twoich rąk? ja nie mam słów aby je opisać. I róże u ciebie tak pięknie rozkwitły.
OdpowiedzUsuńNo cóż zalew różnych rzeczy prosto z Chin robi swoje rękodzieło wydaje się za drogie.
Pozdrawiam i życzę trochę ulgi w upałach (mam tak jak Ty jeśli temperatura powyżej 25 stopni to ja przestaje kontaktować?
Napisz co u Małego Księcia - pewnie już biega, że cała rodzina za nim nie nadąża:)))
Pa Ewelina
U Ciebie jak zawsze kolorowo i ciekawie. Mam nadzieję , że Córcia Twoja załatwi wszystko pomyślnie.
OdpowiedzUsuńRękodzieło to czasochłonne hobby co za tym idzie efekty jego zachwycające ale też drogie. Ludzie trzymaja się za portfele. Ceny idą w górę , pensje niekoniecznie , niestety. Ale przecież , jak mawia mój mąż, nikt nie mówił , że zawsze będzie swieciło słońce , prawda? Nie zniechęcaj się , bo mimo wszysko od czasu do czasu jednak świeci ;)
wiwidz ... a ja byłam spakowana do wyjazdu i niestety pojawiła się ogromna chmura i M zadecydował, że nie jedziemy ...
OdpowiedzUsuńwidzę, że trochę nadziubałaś fajności ... a jak sprzedaż ?
ja też się nie wyrabiam ostatnio na zkaretach a w ogrodzie zielsko wszystko zarasta ... w taki gorąc nie funkcjonuje jak człowiek ... niestety
pozdrowionka zaganiane Ludcia
Ojj, wybrałabym się chętnie na taki jarmark i na pewno nie wyszłabym z pustymi rękami :)
OdpowiedzUsuń