Obserwatorzy

piątek, 14 października 2011

Już jesień...

   Na dworze co dzień to zimniej. Nie ma co narzekać - taka pora. Ale nie chcę tych chłodów! Co ja będę robić, jak przyjdą mrozy? Moje dziecko kategorycznie nie chce spać w domu. Jakoś tam z trudem zgadza się na to tylko w nocy. Ale za dnia? W żaden sposób! I jeśli ono, owinięte, zakręcone w kocyk, zakryte "klapą" wózka  za bardzo się chłodem nie przejmuje, to dla tego, kto go pilnuje stwarza to pewny problem. Nasza babcia, ubrana, jak Eskimos w Grenlandii, bohatersko co dnia przyjmuje dyżur. I nikomu nie pozwala odebrać tę fuchę. Ja tym czasem piszę do Was, a sumienie, jak zgryźliwa teściowa dręczy i dręczy. Więc długim ten post raczej nie będzie.
...
   Wczoraj za dużo nie zrobiłam, bo Księciunio choć i nie był za bardzo krzykliwy, ale dość marudny, mama musiała cały czas być przy nim. A to dopiero nowość! :)
   Przepuściłam na maszynkę czosnek, dodałam odrobinę soli i do słoiczków. Będzie jak doprawka zamiast świeżego. Mąż od razu posmarował na kanapkę z wędliną. Stwierdził, że całkiem może być. Dzisiaj z rana znów dwie kanapki. Jeśli tak dalej pójdzie, to doprawiać nie będę miała czym. Nie, nie, Połówek nie jest jakimś tam książkowym wsiakiem, który bez miary żre czosnek z cebulą! Ale on liczy, że czosnek - najpewniejszy środek na przeziębienie. I jak tylko poczuje, że zaczyna go "brać"... Zazwyczaj przeziębienie i prawda ustaje. Więc można jakoś ten zapach przetrwać.
   Kolejnym na przerabianie był chrzan. I tu muszę powiedzieć, że mój środek na choróbsko był chyba bardziej drastyczny. Jak żeż ja się napłakałam!!! Pierwszy raz jak tarłam, a drugi - jak doprawiałam. I katar miałam, jak rzadko kiedy. I choć tarłam Zelmerem, ale w domu. Zazwyczaj ja wynoszę go na dwór, i wtedy jakoś tam można przeżyć. Niestety, wczoraj pogoda nie sprzyjała. Więc... było - jak było. Pytali mnie dziewczyny, jak ja ten chrzan doprawiam.
   Biorę w równych ilościach (objętościowych) tarty chrzan i tarte na drobną tarkę gotowane buraczki. Wczoraj miała gdzieś tak z 700g chrzanu. Na oko, bo wagi kuchennej jeszcze się nie dorobiłam, bo zwykle wszystko robię na oko, lub na próbę. No, do tej masy dolałam 9 łyżek przegotowanej wody. Woda potrzebna, bo chrzan jest dość suchy, soku z buraczków zazwyczaj nie wystarcza, by dobrze wszystko wymieszać. Do tego dodałam dwie łyżeczki octu. Wymieszałam dokładnie i w słoiczki. Muszę powiedzieć, że wodę, jak i ocet trze dodawać według swojego gustu. A i konsystencja chrzanu i buraczków nie zawsze jednakowa. To zależy i od pogody, i od pory roku, i od warunków, w których one rosły. Do chrzanu niektórzy dodają kwaśne jabłka, sól albo cukier, przyprawy. To już jak Bóg na duszę położy. Ale ja osobiście wolę taki naj naturalnejszy. Słyszałam jeszcze, że zamiast gotowanych buraczków dodają surowe, albo tylko sok. Kolor będzie na pewno intensywniejszy, ale smak... Nie wiem, nie robiłam.
   Słoiczki postawiłam do lodówki. Nie jest ich dużo więc nie wynosiłam. Z kolej, nie wiem, jak zachowa się czosnek przy przechowaniu w temperaturze pokojowej, nigdy jeszcze tak nie robiłam. Za to chrzan na pewno trze przechowywać bez dostępu światła, inaczej buraczki szybko stracą kolor i zbrunatnieją.
    W misie wymieszana masa wygląda nie zbyt apetycznie:
    Ale w słoiczkach - i owszem. Za to czosnek...
   Wykopałam już selery. Korzeni jeszcze nie przerobiłam, one mogą poleżeć. Zajęłam się natką. Co prawda, u selera korzeniowego ona jest dość twarda i włóknista, ale drobniutko pokrojona może z powodzeniem zamienić naciowy.
   Potem była fasolka. Tej, co pokazywałam wcześnie, już nie fotografowałam. Co ciekawego w reklamówce krojonej fasolki? Pokażę inną. Nawet nie wiem, skąd miałam jej ziarno na nasiona. Krzaczasta, bardzo obficie owocująca. Strąki szerokie, bardzo mięsiste. Każda łopatka jak ze trzy zwykłych. Nie pomyślałam sfotografować jej całej. Ale krojona tu:
   Lubię eksperymenty. Wczoraj było dwa. Pierwszy: wydrążyłam jedno kiwano, by popróbować jego sok. Smak jak u przejrzałego ogórka. Jeśli kto kiedy zbierał nasiona ogórka i próbował miąższ, to wie, o co chodzi. Czyli nie rewelacyjny. Ot, kwaśny, nie zbyt aromatyczny. Orzeźwiający, i owszem. Dodałam cukru. Ta-dam!  Niespodzianka. Chcę mieć ten sok! Świetny. Nie wiem jak wyszło, że cukier tak zmienił smak. Zagotowałam, by zobaczyć czy nie zaszkodzi mu pasteryzacja. Nie zaszkodziła. Więc teraz wiem, co z tych jeżyków zrobię.

Skorupki, podobnie, po wyschnięciu nadają się na suche naczynia, na przykład szkatułki. Więc od razu powiadamiam, że  tego dobra, a tak że nasion, będę mała na full. Jeśli kogo zainteresuje, mogę się podzielić. Za opłatą tylko kosztów wysyłki.
    Drugi mój wczorajszy eksperyment... Na zdjęciu wcześniej obok woreczków z fasolką leży dwa płaskich woreczka z... No właśnie, z czym? Kto odgadnie, dostanie ode mnie mały własnoręcznie wykonany upominek. Podpowiem, że to coś ma prawie każdy, kto robi mrożonki, tylko trochę w innej, powiedzmy, postaci. Czekam do 20.10.  do 12.00!
---
   No i na koniec kilka robótek, które przyszykowałam na wystawę rękodzieła "Igłą malowane" hajnowskiego i bielskiego powiatów.
   Jajka wielkanocne. Splot koralikowy, haft tasiemkowy i haft cerkiewny.







    Podstawki pod jajka też robiłam sama, bo w sprzedaży nic odpowiedniego nie znalazłam. Szklane świeczniki, doklejone do nich w jednym solniczka, a w drugim wycięta część od plastikowej butelki i pomalowane wszystko złotą farbą w aerozolu.

   Broszki-wiązanki, plecione z koralików:

   Zakładka do Ewangelia (haft cerkiewny):
Pelena pod ikonę (haft cerkiewny):


    Na dzisiaj będzie wsio. I tak już rozpisałam się prawie co dzień. Nic, jak trochę lepiej się zapoznamy, to wpisy będą rzadsze. Moje życie codzienne wcale nie jest na tyle imponujące, by codziennie o nim pisać.
   Więc do kolejnego wpisu.
   Miłego weekendu!
   Pa!


EDYT   Niestety, nie potrafię na czas się zatrzymać :))
   Na spacerku z Księciuniem troszkę próbowaliśmy uchwycić jesień za ogon.




8 komentarzy:

  1. A wiesz, że ja nie znam tego kiwano wogóle ? pierwsze słyszę o tym warzywie. Fajny przepis z tym chrzanem, bardzo praktyczny. Coś Ty tam zamroziła, czyżby jakieś rozdrobnione warzywa ? np fasolę lub seler ? nie mam pojęcia, bo to wygląda jak ciasto na makaron, albo chałwa wręcz.
    Ależ prace zaprezentowałaś. Cacka i tak misternie wykonane. Szczególnie urzekły mnie jajka wyhaftowane wstążeczką.

    OdpowiedzUsuń
  2. Stawiam na ziemniaki po Zelmerze =] Ugotowane to raczej nie, prędzej surowe, ale z drugiej strony, na co się nadają zamrożone surowe pure ziemniaczane? Chyba że na placki, ale wtedy z wodą problem.. Mogę być poza konkursem =] Zresztą, nie wiem. Stawiam na ziemniaki, bo bym chciała spróbować =]

    Od wczoraj niecierpliwie czekałam na posta, a tu wreszcie - voila, jest coś =]

    Btw, podrzucam kolejny pomysł na naleśnikowy smakołyczek.
    W "Biedronce" sprzedaje się tanie i ba-a-ardzo smaczne kakao "Quick Cao", a dokładnie napój kakaowy instant. Żółte opakowania po 500 g, sporo dodatków w postaci witamin i różnych "rozpędzaczy" mózgownicy. Dodałam z 5 łyżek do ciasta na naleśniki [przepis na stronie, co wcześniej wysłałam, tylko cukru nie dodałam, bo nie ma].. Dzisiaj sąsiedzi przyszli i z nami jedli ;]
    Pachnie niesamowicie. Smakowo nadaje się na ciasto albo tort.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jajka i hafty koralikowe powaliły mnie na kolana. Też chcę tak potrafić!

    OdpowiedzUsuń
  4. A co to za haft cerkiewny? Czym się haftuje i na czym? Jakie ściegi obowiązują? Skąd się bierze ten złoty bajorek?
    W temacie ogrodnictwo to ja nie bardzo, ale w haftach to owszem, owszem...
    Buziaki :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ślicznie i pysznie :) Ja stawiam na pietruszkę.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Zapisuję się na pesteczki kiwano :-)
    Hmm... haft cerkiewny to kolejne co muszę się nauczyć :-(

    A w torebce? seler albo pietruszka, bo widać, że zwiórkowane. Czosnek nie, bo zapach poszedłby na całą zamrażarkę ;-) Chrzanu nie mroziłam... Jeszcze może być cukinia lub topinambur. Topinambur na szczęście można przechowywać w piasku. A może poszatkowana kapusta na gołąbki?

    OdpowiedzUsuń
  7. Wszystko cudne,fajny blog,ale..
    tymi jajami mnie powaliłaś :)
    REWELACJA !!! SZOK !!! CUDNE!!!

    OdpowiedzUsuń
  8. Jajka przepiękne! Czytam cały Twój blog i podziwiam Twoją pracowitość i zdolności. Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każde słowo! Cieszę się, że jesteście ze mną.