Obserwatorzy

czwartek, 2 października 2014

Trochę chorobowo...

   Dziecio poszło do przedszkola, przyniosło obcą bakterię (czy wirusa - grom je wie), do której nie jesteśmy "przyzwyczajeni", i która położyła całą rodzinę. W domu szpital.

   Witajcie Kochani!

   No taki nie zbyt wesoły początek po długiej przerwie (a to dopiero nowość!) :) Nastraszyła nas dziś babcia. Wczoraj było wszystko w porządku, dziwiliśmy się, że ona jedna tylko się trzyma, no i na krakali! Dziś już biegłam do telefonu wzywać pogotowie. Ale babcia - trze ją znać! - uparła się, by zostawić ją w spokoju i dać się wyspać :) No i prawda, jest źle, ale nie na tyle, by biec po pogotowie. Jakoś funkcjonujemy. Szkoda tylko, że zbieraniem kartofli dziś musiał zająć się sam Uchachany, mimo że też z trudem podniósł się w rano z łóżka. Starszy syn z rana też leżał obłogiem, po południu trochę ożył i pomógł. Ja, sama z trudem ziepiąca przez opuchnięte gardło i przełyk, latałam pomiędzy babcią a Dzieciem, wpychając im na zmianę to mleko z miodem, to syropy przeciwkaszlowe, to "oranżadki" przeciwzapalne.
   Co do kartofli... Późno, wiem, ale u nas tak jest. Kilka lat temu, jak sąsiad musiał wywieźć z piwnicy przyczepę zgniłych ziemniaków, postanowiliśmy nie kopać je zbyt wcześnie. Kiedyś, za starych dziejów, ziemniaki w ogóle zaczynali kopać tak około jesiennego Iwana, czyli 9 października. To dobrze pamiętam. To samo mówi i Mąż. Czemu teraz grzebią je tak wcześnie - nie mam pojęcia. Ale fakt, że od tamtej pory nigdy nie musieliśmy przebierać wykopanych ziemniaków. Co ma zgnić, to już zgniło w ziemi. A co ma zostać, to zostaje suche, czyste i dobrze leżakuje. O tej porze zwykle jest już po pierwszych jesiennych deszczach, pogoda sucha, jasna i dość ciepła. Takie sobie babie lato :) Tym razem ta metoda też się sprawdziła. Gdy próbowaliśmy kopać na początku września, było ogrom nadgniłych. Teraz na kartofelki miło popatrzeć :)





   Postępów z remontem natomiast nie za dużo. Kuchnia jak pobojowisko, bo czekamy na dwie narożne szafki, bez których nie można nawiesić i dobrze ustawić pozostałych. Jak nie kręciliśmy, a z szafkami "na stanie" nie dało się zagospodarować tej naszej "ślepej kiszki" w kuchni. Musieliśmy zamawiać, a wiadomo, jak to jest z niewymiarowymi - i długo, i drogo. No i czekamy póki co. Więc nie pokażę jeszcze Wam swojej wymarzonej kuchni :) Dziecio za to ma radochę po pachy: rozgania się z pokoju, pada na brzuch i jedzie po nowej podłodze prawie na drugi koniec kuchni :D



   Mimo tego rozgardiaszu staram się czas od czasu coś upichcić, by umilić domownikom nie zbyt miłe widoki. W "chińczyku" (sklep Vien, który mają prawdziwi Chińczycy:) zdobyłam przepiękne foremki na babeczki (muffinki - jak tam nie nazwij). Tak zazdrościłam posiadaczkom owych, pokazywanych na blogach i w pismach! I mam! Mimo, że to "chińczyzna", muszę zadeklarować, że są całkiem dobre jakościowo, jak, z kolei, większość rzeczy z tego sklepu. Pojęcie "chińczyzna" musi  raczej zmienić status z "badziewia" na "całkiem dobre" :) No i od razu upiekłam babeczki, nadziewanie różanym dżemem i śmietankowym budyniem:



   Ciasto kruche robić nie umiem, wychodzi mi takie zakalcowate trochę, więc przepisu nie podaję. Każda z Was i tak pewnie ma swój.

   Robótkowo trochę idzie, ale bardzo powoli. Napatrzyłam się na Waszych blogach do przygotowań świątecznych i pomyślałam, że muszę chociaż po półgodzinki dziennie poświęcić na robótki inaczej się wykończę psychicznie :) Szydełkowanie to już nałóg, z którego pewnie nigdy nie wyjdę :D I jak przy każdym nałogu, bez niego jest źle. Ale to bardzo źle :)

   Większość z Was pewnie dawno już znajoma jest z Pinterestem. Ja - jak to ja - wpadłam na niego całkiem przypadkowo nie tak dawno. Uuuuu! Przepadłam! Ile tam wszystkiego! Przypinam bez pamięci przy każdej możliwej chwilce. Zapraszam chętnych na moje tablicy. Baaaardzo dużo inspiracji robótkowych i trochę wnętrzarskich.

   Dziewczyny, dziękuję za miłe słówka pod poprzednim postem.
Kociafrania, trochę za późno, niestety się obejrzałam :( Nie mam przepisu na ten dżem, robię, jak Pan Bóg na duszę położy :) Zazwyczaj na 1 część jeżyn (maliny też można) 3 części gruszek. Gruszki ścieram na grubej tarce (w kombajnie). Trochę pektyny (można kupić na Allegro, ale można też w sklepach jako Konfitur-Fix, Dżem-Fix i inne takie fixy. Ja wolę ten pierwszy. Nie daje żadnego dodatkowego koloru ani posmaku, dżem zostaje jak "żywy". No i cukru do smaku. Gotuję przez około 10 minut i do wyparzonych słoików. Ot i cały przepis. Praktycznie wszystkie dżemy robię w ten sposób. Narobiłam też jeszcze ze 20 litrów soku jabłkowego, raczej nawet syropu, by dawać Dzieciu "kapaciki". Kompociki, jeśli kto nie zrozumiał :D Z żalem - albo z radością? - muszę przyznać, że bardzo szybko znika :)


   Dobrze Kochani, będę kończyć. Dziecio śpi, to i mi trze. Bo jeśli jutro będzie tak samo męczący dzień, jak dziś - a tak się zapowiada :( - to padnę jeszcze przed południem. A muszę jakoś się trzymać, by ten szpital obsługiwać :)

   Zdrówka Wam, zdrówka i jeszcze raz zdrówka! By piękne babie lato nie przemknęło gdzieś tam obok Was.

   Pa!

 

7 komentarzy:

  1. się dzieje :)
    ja z dzieciństwa pamiętam, że pod koniec września u moich Dziadków kopaliśmy dopiero ziemniaki :) i jeszcze w kopcach wtedy były przechowywane :)
    babeczki wyglądają super :)
    a wirusa przegońcie :)...chociaż teraz taki dziwny czas...
    Pozdrawiam ciepło!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo ładnie się prezentują te Twoje babeczki. Mój Syn po powrocie ze szkoły też nam różne prezenty przynosi, a to anginę, a to grypę żołądkową... Ale jakoś dajemy radę.
    Pozdrawiam ciepło :)
    http://niekoniecznie-perfekcyjnej-dolcevita.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Trzymam kciuki i życzę szybkiego powrotu do zdrówka! To standard, że dzieci przynoszą z przedszkola nie tylko wierszyki, ale i choróbska. Musi się przyzwyczaić i będzie dobrze!!! :)
    Pozdrawiam cieplutko!

    OdpowiedzUsuń
  4. Trzymajcie się i nie dajcie się chorobą. Babeczki wyglądają smakowicie. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. No to kurujcie się i wracajcie do zdrowia. Babeczek nie lubię, ale ten budyń to bym wylizała :))))))))))))))))))
    Super tak urządzać kuchnię, pamiętam moją, oj ciągnęło się tez strasznie :)
    pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  6. Szybkiego powrotu do zdrowia życzę.A kuchnia...jeszcze chwila..moment..i wszystko ślicznie urządzisz.No i zajrzałam na tego Pinteresta ..i przepadłam :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. Piękne ziemniaczki, miło popatrzeć.
    Smaczne babeczki.
    Życzę zdrowia dla całej rodziny :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każde słowo! Cieszę się, że jesteście ze mną.