Od razu chcę podziękować Wam za tak liczne miłe słowa! Przeglądam tak swój poprzedni wpis, i wygląda na to, że ja po prostu się napraszałam na wasze komplementy :) Nie pomyślałam o tym... Piszę, co myślę. Może, czasem nie zupełnie dobrze mi to wychodzi, ale zawsze mam nadzieję, że Wy mnie zrozumiecie :)
Dziś pokażę dwie małe robótki, ukończone (w końcu!!!) po południu. Z zasady nie robótkuję w czasie, gdy w cerkwi idzie nabożeństwo. Tak jakoś powiodło się z czasów mojego dzieciństwa, tak mam i teraz. Więc za dużo zrobić nie mogłam, bo wczoraj miałam inne zajęcia.
Zajączkówna :) ma 26 cm, wraz z uszami 35. Sówka ma około 8 cm bez "pędzelków". Obie zabawki mają być w seriach w kilku kolorach. Jak będzie, czy starczy mi na to cierpliwości - zobaczymy, bo cały czas chce się zrobić co raz to coś nowego. I teraz jeszcze na wykończenie czekają z pięć zabawek, a w planach już ogrom innych.
A teraz o tym, co odrywa mnie od robótek... No jasne! Przetwory! Zadziobałam już chyba Was tymi przetworami :) Ale jak już prowadzić dziennik, to i tego nie da się ominąć :) Kolejna porcja soczku jabłkowego, dżem z gruszek z jeżynami i troszkę malin, pasteryzowanych (bez gotowania) z cukrem.
Do tego dziecio zamówiło babecki, no to upiekłam. Ciasto według przepisu na salceson jabłkowy stąd.
A to z pozostałości ciasta (zawsze robię podwójną porcję).
I pokażę Wam jeszcze jedną sztuczkę, którą podpatrzyłam w jakimś programie typu Perfekcyjna Pani Domu czy coś w tym rodzaju. Czyli przychodzą dwie pani do zagraconego na maksa domu, sprzątają, czyszczą i uczą właścicieli, jak to utrzymywać wszystko w porządku jak najmniejszym kosztem. No, i tam własnie zobaczyłam, że by usunąć nieprzyjemny zapach w lodówce, trze nasypać do bawełnianej skarpety (czystej, oczywiście :D ) mielonej kawy, zawiązać i włożyć gdzieś tam na półkę. Wymieniać co 2 tygodnie. Szkoda mi było naruszać parę skarpet :), to wzięłam kawałki pieluchy tetrowej i zrobiłam takie shabby-retro-vintage-country woreczki :) Już nie pierwszy raz tak robię i muszę przyznać, że działa praktycznie błyskawicznie. Już po godzinie żadnego zapachu oprócz zapachu kawy w lodówce nie było.
No i pokażę Wam jeszcze swoich pracowitych chłopczusi :) Jakiś czas zebrane zboże (nie mamy go zbyt dużo) stało w stodole w przyczepie. Trzeba było trochę podłatać spichlerz, bo pewne mieszkańce podpodłogowe (czytaj: myszy i szczury) z braku zboża wzięły się za podłogę :( Jak by to dla nich latem żarcia mało było :( A że mój Ślubny praktycznie od ciemna do ciemna w lesie, to trochę to w czasie się przeciągnęło. I dziś moje dwaj bohaterowie dzielnie walczyli z owym zbożem :)
Trze przyznać, że wbrew pozorom, Mały wcale nie tworzył pozorów, a nap...ł, jak mały samochodzik :D Uciechę miał, że hej!
I jeszcze pokażę Wam dwa mebelka, które marzę kiedyś tam odnowić. Stary kredens kuchenny, który stoi w starym domu Teściowej. Widziałam na blogach wnętrzarskich, jak pięknie on wygląda odnowiony. Tylko na razie nie mam go gdzie postawić :) Może kiedyś w przyszłości odremontujemy stary dom, zrobimy z niego coś typu kuchni letniej, i kredens ten będzie tam jak najbardziej na miejscu. Ale to jeszcze nawet nie w planach, tak tylko, w moich myślach.
I jeszcze jeden... Nie wiem nawet, jak go nazwać... Szafa - nie szafa, komoda - nie komoda, regał - nie regał. Zazdrościła zawsze strasznie blogowiczkom, które miały w swoim posiadaniu stare regaliki, pochodzące z aptek lub bibliotek. No wiecie, takie z ogromem małych szufladek. Skąd ta zazdrość, dobrze zrozumieją dziewczyny-robótkowiczki :D I tylko całkiem niedawno dociamkało do mnie, że coś podobnego ja mam! Przewieziony kiedyś z garażu znajomych do naszego garażu. Już widzę go wyszlifowanego, pomalowanego, z nowymi gałkami! Uuuu!!! Ile tam wszystkiego się zmieści! Tylko czy da się go wyczyścić ze śladów smaru i olejów, szczególnie szuflady od środka? Jak na tym czymś będzie trzymać się farba? Czy macie jakieś pomysły?
No i jeszcze mam do odnowienia kilka takich oto krzesełek. Nie Bóg wie co, ale lubię takie. Kilka warstw różnorakich farb do zdarcia, wzmocnienie (jeszcze nie wiem jak) rozbełtanych łączeń, malowanie na nowo... Zgadnijcie, na jaki kolor? :D
Uf, wsio. Chcę tylko jeszcze raz podziękować Wam za Wasze komentarze i przywitać nową obserwatorkę! Kochani, żebyście wiedzieli, jak bardzo pomagacie mi w życiu: dobrym słowem, radą, a nawet po prostu swoim odwiedzaniem! Trzymajcie się cieplutko!
Pa!
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńNo wreszcie jest coś, w czym mogę - mam nadzieję - pomóc. Otóż do różnego rodzaju zabrudzeń (szczególnie tych od smarów, olejów i tak dalej, nawet z jagód niedawno ze spodni bawełnianych plamy pousuwałam!) jest jedna świetna i cholernie tania (jak na wydajność i skuteczność) rzecz: żel 8 bhp.
OdpowiedzUsuńOwy żel na allegro
A tak btw, bardzo fajne zdjęcia Nika i Maksa :D
Plany na przyszłość super, ale roboty z nim, że hoho. Jednak będę czekać cierpliwie na efekty. Już poprzedniczka powiedziała oczym usunąć plamy. Ja bym chyba środki okleiła okleiną jeśliby plamska nie zeszły.
OdpowiedzUsuńZwierzaczki-maskotki śliczne, zwłaszcza sówka urocza :)
Pozdrawiam.
Śliczne te zabawki, a mebelki faktycznie trochę pracy będą wymagały, ale efekt to pewnie wynagrodzi, pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńSówka cudna. Komódki i kredensiku zazdraszczam :) Plan na dalszą i bliższą przyszłość wyznaczony. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńIdentyczny drewniany na biało malowany kredens mam na strychu.
OdpowiedzUsuńI czeka na jakiegoś "odnowiciela".
Przetwory świetna sprawa;- tez dużo tego robię. Obecnie jestem na etapie śliwek węgierek i jeszcze jeden rzut przecierów pomidorowych.
ps. dzięki za podpowiedź z tą kawą w lodówce.
Serdecznie pozdrawiam Dorota
Dżem z gruszek z jeżynami wygląda pysznie.Ale jak go zrobić? nie znalazłam przepisu.
OdpowiedzUsuńMiałam podobną komodę po babci i najgorzej było z jej zapachem :( stęchlizna połączona z zapachem mysz, coś okropnego. Wyrzucilam a teraz się zastanawiam czy z pomocą https://neutralizatoryzapachu.pl/ nie udałoby się jej uratować. Naprawdę skuteczne są te środki, warto testować.
OdpowiedzUsuń