Uff... jestem.
Dziś bez wstępu :) Tyle wszystkiego mam Wam do powiedzenia, że po prostu nie wiem, od czego zacząć.
No, przede wszystkim chcę podziękować, że pomimo mojej długiej "nieobecności" jesteście ze mną. A nawet Was stało więcej. To tylko utwierdziło mnie w myśli, że to co ja tu czas od czasu skrobnę, jest jednak potrzebne. Nie, nie, nie miałam na myśli, że chcę porzucić blogowanie! Nawet do głowy mi to nie przyszło. Ale czasu jest co raz mniej (ciekawe, dlaczego?), zmęczenie rośnie, i już nie mogę tak jak kiedyś siedzieć prawie do rana za kompem, a potem jechać w drogę. No ale będę się starać. Ile razy ja to już obiecałam? A ile jeszcze będę obiecać? :D Dobrze, mam nadzieje, że wybaczycie mi te obiecanki :)
Święta u nas minęły pod znakiem wielkich robót. Czyli kompletne przemeblowanie kuchni, które - a jak by inaczej! - nie zdążyłam do Świąt skończyć. Ze starych mebli zdzierałam okleinę, szlifowałam, malowałam, lakierowałam... Trochę zmieniłam ustawienie mebli. Ddzięki za podpowiedź fachowcowi, bo sama kompletnie nie miałam pomysłu, jak sobie poradzić z tą "ślepą kiszką", którą mam w kuchni. Dużo jeszcze do roboty, bo muszę zamówić szafkę narożną do konta, do którego absolutnie nie ma dostępu. Nie było by problemu, żebym mogła sobie pozwolić mechanizm obrotowy za tak - mniej więcej - 2500 zł :D No więc kombinuję :) Jeszcze blaty. No i na koniec przemalowanie całej kuchni. To znaczy, żeby tylko przemalowanie, to bym i sama poradziła. Ale trze zrywać tapety, a pod nimi... surowy tynk :( Za cekolowanie więcej się nie wezmę! Popróbowałam raz, u syna w pokoju... Na ścianach Beskidy, Bieszczady i Tatry w jednym :( Musimy więc z tym zaczekać. Do sierpnia, przynajmniej. Kiedy to zaprzyjaźniony fachowiec będzie miał czas. Zazwyczaj ludzie robią na odwrót: najpierw ściany, potem meble. Ale ja nie lubię rutyny :D I słowa "zazwyczaj" też nie lubię :) A tam... jak to ja...
Potem długo, ze trzy tygodnie chyba, nie mieliśmy internetu. Dla takiej internetowej maniaczki jak ja to istna tragedia. Nie mówię już o starszym synu. To dopiero była klęska żywiołowa!!! No ale już mamy, dziś u nas święto, więc jestem tu.
Aha, święto... Jana Ewangelisty, nasze parafialne. Mąż - o cud! - został w domu, zabraliśmy teściową, moją mamę i Małego i pojechaliśmy. Tato walczył z chęciami Księciunia przy straganach (a niech popróbuje, jaka to radocha :D), a ja z babciami w cerkwi. A że dziś był u nas Metropolita Polski Sawa, to tłum był niesamowity, mimo że dzień zwykły roboczy. Teściową musiałam odwieźć do domu wcześniej, zmęczyłaś się siedzieć (87 to jednak wiek!), a z mamą siedziałam do końca, póki wszyscy nie wyszli, bo przez tłum z nią się nie przepchałybyśmy. Odeszłam na chwilkę po prosforę, aż się obracam, a Metropolita stoi obok mamy i pyta ją o życie, o choroby i bolaczki. Wyobrażacie sobie? :) Dobrze, że mama ma słaby wzrok i nikogo w twarz nie zna, a to by chyba zemdlała z wrażenia :D. Jak podeszłam i powiedziałam, kto to był, to ona tylko jęknęła :) Za to było o czym potem na ławeczce dla sąsiadek opowiadać :)
No dobrze, teraz o moich "dziełach". Stolik, a raczej nawet konsolka, jak teraz modnie to się nazywa, co robiłam do pary z tym pod telewizor, już stoi.
Jak już mówiłam, blatu uratować się nie dało, musiała zamalować całość. Lekkie przetarcia, oczywiście
Czasopismo tu nie z przypadku, jest to moje ulubione. Co numer kupuję to, potem Werandę, Werandę Country i Sielskie Życie. Kiedyś był jeszcze Mój Piękny Dom, ale już parę lat go nie widzę. Szczególnie w Moim Mieszkaniu dużo jest artykułów o dziewczynach, których znam z blogów. To za każdym razem jest prawie jak spotkanie na żywo :) Uwielbiam to pisemko!
No, i teraz szafki kuchenne.
Są jeszcze pod i nad zmywakiem, ale na razie nie dorobiły się zdjęć. A i tak robiłam już prawie w zmierzchu komórką, bo przecież w dzień nie mam kiedy :D Raczej, w dzień nie pamiętam, że mam zrobić zdjęcia :) Więc są jakie są. No i właśnie zauważyłam, że nie mam zdjęć "przed". Ten zakątek był potworny, strasznie niewygodny i niefunkcjonalny. A teraz nawet nie mogę Wam go pokazać, byście porównali. Mam nadzieję, że uwierzycie mi na słowo.
Przerobiłam także starą dębową półkę pod talerze, ma zawisnąć w kuchni nad przerobionymi wcześniej meblami (tu). Gotowa także szafeczka wisząca z tego kompletu, trze tylko zamontować. Jest jeszcze świecznik, który uratowałam ze złomu, piękny, na trzy świecy. Będzie wisiał w saloniku na ścianie. Ale zdjęcia wtedy, jak już zawieszę.
Co jeszcze... Mamy powiększenie w gospodarstwie :)
Jeden z naszych psów jest już stary, Jak Świat, prawie nic nie widzi i nie słyszy. Staramy się zapewnić mu dogodną starość i szykujemy zastępstwo. Jak zapytaliśmy Małego, jak nazwiemy, odpowiedź była błyskawiczna: Reksio Pies Ratownicy:D Innej opcji nie było :) Pokićkały się już dziecku w głowie te wszystkie Reksie, Radary psy ratownicze i ogrom innych bajeczek :) No ale jak Reksio to Reksio :)
Miałam zamiar jeszcze coś kulinarnego wstawić, ale może na dziś starczy. Nie będę Was zanudzać. Może wtedy szybciej napiszę kolejnego posta :) Nie zgubię się znów na dwa miesiąca :)
A to dla Was na dobranoc
Trzymajcie się zdrowo i radośnie!
Pa!
Pa!
Nie powinnam się dziwić, bo wiadomo, że czego się nie tkniesz zamieniasz w piękno. Jednak taka renowacja mebli, to spore wyzwanie. Wspaniale je odnowiłaś, jestem pod wrażeniem. Czy ten zagonek mleczów, to planowa hodowla ?? wiem, że sporo osób robi z mniszka tzw miód.
OdpowiedzUsuńA co to jest ten mechanizm obrotowy? do kuchni? czeka mnie niedługo "budowa" kuchni od podstaw, zamierzam ją zrobić z części korytarza i kawałka łazienki..... może to coś cudownego co sprawi, że dam radę !! Wasz Metropolita jest super..... tak jak większość "pasterzy" innych wiar...... mnie dobijają nasi "duszpasterze" z tym cynicznym podejściem do życia..... Na pogrzebie babci Męża, zanim skończył machać kropidłem, już odchodził z cmentarza rozbierając się po drodze - bez słowa pożegnania, a nawet nawiązania kontaktu wzrokowego. (a ileż ja razy wcześniej widziałam takie zachowanie - uczą ich tego w seminariach?)
OdpowiedzUsuńFajnie, że jesteś. Renowacja kuchni super. Ja zbieram siły, kase i pomysły a w wakacje start. U mnie jeszcze elektryk potrzebny, musimy wzmocnić instalację, będzie kucie. Nowy mieszkaniec cudny. :)
OdpowiedzUsuńOgrom pracy włożyłaś w kuchnię, ale było warto jest super:)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam cieplutko!
Meble fajnie wyszły - warto było się męczyć nad przeróbkami. Sobaczka jak kuleczka synuś będzie miał przyjaciela. A co do mamy to racje masz - serce słabe a to niecodzienne doświadczenie było. Mam nadzieję, że upały nie dają się Wam za bardzo we znaki. Pozdrawiam Ewelina
OdpowiedzUsuń