Zastanawialiście się, czy jeszcze żyje? To żyje, żyje... Przez raz, ale jeszcze oddycham :)
Tak jakoś się składa, że zdarzenia ostatniego czasu wymusiły mnie do pewnych przemyśleń. Muszę swoje życie rozłożyć na czynniki pierwsze i złożyć po nowemu, inaczej. Nie wiem jeszcze jak, ale inaczej. Coś ważnego ja przegapiłam, do czegoś nie nadążyłam. Widzę, jak przemija obok mnie prawdziwe życie, z jego radością i usatysfakcjonowaniem, z pewnością siebie i zadowoleniem ze swoich osiągów, a ja tylko bezradnie patrze, jak w okno wagona, i zazdroszczę. U mężczyzn to by nazwano chyba kryzysem wieku średniego. Ot, takie ogólne określenie na wszystkie dolegliwości, fizyczne i psychiczne. I jeśli jestem bardzo cierpliwa co do tych fizycznych, to psychiczne mnie po prostu dobijają. Raczej dlatego długo nie pisałam, bo nie chcę Was zanudzać. Co dzień układam w głowie tekst kolejnego wpisu, a jak już mam możliwość coś napisać, to... zasypiam za kompem, nie doczekawszy nawet otwarcia poczty.
Wiadomo, jesień... Przetwory, sprzątanie ogrodu, choroby... No tak, dopadło nas wszystkich, jak w tej reklamie: tato zaraził mamę, mama Antka, a Antek mnie... Teraz wszyscy się trzęsiemy, by nie zachorował Mały. I tak ząbkowanie wychodzi gorączką, wymiotami i nieznośnym marudzeniem. Do tego 5-6 godzin dziennie jazda w sprawach zakładu. Plus hektolitry przetworów: sałatek, soków, suszki. Dożyłam się właśnie suszarki! Pierwszy tydzień warkotała ona u mnie bez przerwy. Potem trochę mniej, ale i tak mam jabłek, gruszek i różnych jagód - całą wieś nakarmić można. I pewnego dnia usłyszałam od swoich chłopaków: "Po co Ty to robisz? Kto to wszystko zje?" Załamałam się. I prawda, kto? Półki się łamią, słoików brak, a ja jak opętana. Nałóg, czystej wody nałóg. Ale jak zaprzestać, jeśli jabłonie, gruszy i winorośl urodziły jak na koniec świata? W tej gonitwie absolutnie zaniedbałam dom, dzieci i samą siebie. Cały czas wmawiam sobie i im, że to czasowe, że ot minie sezon i wtedy... Wtedy... Wtedy pomyślałam, że przecież rok temu jakoś znajdowała czas na wpisy. Fakt, że Tajfun był jeszcze malutki, i nie trzeba było 24 godziny na dobę ratować od niego dom :( No właśnie, rok temu... Rok temu, 9 października zamieściłam pierwszy post. Nawet o tym zapomniałam. A przecież miało być szykowne candy z tej okazji. Będzie, obiecuję Wam, że będzie. Ciut później, jak już rozłożę w swojej głowie wszystko na właściwe miejsca, wyodrębnię najważniejsze, poukładam wszystko według prawdziwych priorytetów. Próbuję w końcu zrobić porządek z obietnicami, które dla Was dawałam. Mam zaległe wysyłki. Dwie już poszły. Jeszcze trzy czekają na swoją kolej. Muszę poznajdować właściwe adresy i rozliczyć się. Bo niektórzy już pewno zanieśli mnie na czarną listę.
A teraz o bardziej przyjemnych sprawach. Na zagadkę o rysunkach w książeczce prawidłową odpowiedź podała Ewelina Hebe:
.... Co do książeczki no to obrazki ładne i owszem - tylko ja nigdy nie miałam kozy z 3 dojkami (pewnie super mleczna ona jest:))
A do tegoż okazało się, że nie tylko w mojej książce tak narysowano :) No i pewnie chodziło nie o trzy dojki tylko o cztery :):) Chciałam by zobaczyć taką kozę :D Do Eweliny prezencik już wysłałam. Niestety, napotkało ją nieszczęście - zmarła jej mama, więc na pewno potrzeba czasu, by jako tako wrócić do normalnego życia. Ewelinko, jeszcze raz wyrażam Ci swoje współczucia, i przytulam, chociaż i wirtualnie. Ewelinka też przysłała mi prezent. Szykowny! Tylko z radości obfocić nie zdążyłam, w kolejnym poście pokażę.
Co do zboczonej zagadki... Anonimowy, który podał pierwszym prawidłową odpowiedź, nie odezwał się, więc kontaktuję się z regian.
Mam kolejne wyróżnienia! Od Moniki z jej kózkami i Kamphory z jej końmi :)
Dziewczyny, serdecznie Wam dziękuję za uznanie! Jak już pisałam wcześniej, nie podejmuję się wyzwania wybrania blogów do wyróżnienia. Nie potrafię! Ich tyle jest! Zresztą, można zobaczyć, ile mam w obserwowanych. Jak wydzielić kogoś?! Mam tylko szczerą nadzieję, że na mnie się nie obrazicie.
Teraz może pokażę kilka popełnionych ostatnio robótek (po nocach, a kiedy by indziej?) Trochę kwiatuszków i serduszek scrapkowych:
Woreczki na saszetki zapachowe:
Kilka kompletów podkładek:
W międzyczasie bułeczki z ciasta francuskiego (z Biedronki :)
No i takie tam różności...
No i na tym chyba skończę. Bo niby kiedy mam spać ? :(
Więc pozdrawiam wszystkich serdecznie, gratuluję nadchodzącego weekendu i życzę dobrego humoru!
Pa!
cóż ja mogę Luda napisać ... samo życie; u mnie też wszyscy juz perchają ... wirus robi swoje;
OdpowiedzUsuńale najbardziej mnie rozłożyło... jeżyn jeszcze wszystkich nie zerwałam, dynie tez nie przerobione ... ech
śliczne kwiatuszki poczyniłaś ...
zdrówka wszystkim życzę
Zgadzam się z Tobą w 100%.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że wróciłaś :-) Zostań na dłużej :-)
Piękne kwiatuszki i serduszka, że nie wspomnę o Twoich zbiorach :-)
Pozdrawiam serdecznie.
Cieszę się że jesteś. Priorytety ważna sprawa. Jestem pełna podziwu dla twojego przetwórstwa, fakt jak jest owoc i nie trzeba go kupować, szkoda żeby się zmarnował.
OdpowiedzUsuńŚliczne serduszka i kwiatuszki :)
No i zostałaś "smarkata" - a ta ma wszystko dopiero przed sobą.
OdpowiedzUsuńLudoczka co postanowisz uda się jestem tego pewna.
Jeszcze raz dziękuję za prezent - cudowny.
Dobrze,że już wróciłaś :)
Pozdrawiam Was wszystkich Ewelina
Wszystko na spokojnie sobie w głowie ułożysz i zaczniesz od nowa lepiej tak inaczej :) Widzę że tonęłaś w wekach jak ja i tez uważam że to rodzaj uzależnienia jak się zaczyna to się nie chce ale jak się już zacznie nie można przestać :) Trzymaj się i fajnie że znów piszesz :)
OdpowiedzUsuńU mnie suszara też dzień i noc ;)
OdpowiedzUsuńAle suszonych jabłek nigdy dość. Zjadamy na bierząco to co ususzymy. Synio mówi ciasteczka na suszone jabłka.
Gruszek u nas niestety brak, a szkoda, bo też muszą być bardzo smaczne.
Jeszcze proponuję z suszonych jabłek zrobić herbatkę. Jabłka posiekać, zmieszać z zieloną lub czarną herbatą i do słoika.
A może zrobić candy z suszkami...:)
Dobrze, że jesteś! Pozdrawiam, Boniek z http://boniffacy.blogspot.com/
Najbardziej urzekły mnie kwiatuszki, są cudowne i słodkie :) Może skusisz się na wymiankę, którą organizuję (jeszcze kilka dni zapisu). Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńale się u Ciebie dużo dzieje...pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTak nie można. Zwolnij trochę. Moja piwnica z zaprawami pęka w szwach, więc w tym roku zapraw robię mniej. Dużo sił Ci życzę i pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńcieszę się, że wróciłaś :) śliczne rzeczy zrobiłaś :) życzę Ci odpoczynku i spokojnego poukładanie spraw. pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńNo w końcu jesteś:)
OdpowiedzUsuńOpanuj się kobieto, bo jesień minie a Ty nawet nią oka nie nacieszysz:)
Owoce będą i za rok, a przetworów z tego co piszesz na ten rok już Wam wystarczy:) hihi Zwolnij obroty,
bo one wpływają na Twoje kiepskie samopoczucie...
Nie goń tak!
Ściskam Cię ciepło i pozdrawiam:)
Cieszę się z Twojego powrotu. Ja też jestem, jak w kołowrocie. Też narobiłam sporo przetworów, bo jak mówi moja mama: głupi kocha robotę, a robota głupiego...hi, hi...Ostatnio mało szydełkuję, z biżuterii nic nowego nie robiłam, jedynie kartkę z życzeniami ślubnymi zrobiłam. Wszystko przez pracę zawodową i grypę, która chyba szaleje w każdym zakątku Polski.
OdpowiedzUsuńZdjęcia smakowite, te jeżyny, maliny, bułeczki.......
Myślę, że teraz trochę odpoczniesz, ale czy Tajfun pozwoli?
Pozdrawiam, trzymaj się dzielnie.
regian z zachodniopomorskiego
I jeszcze: Wyróżniłam Twój blog, zapraszam po odbiór: http://boniffacy.blogspot.com/2012/10/domowe-patenty.html
OdpowiedzUsuńBoniek z http://boniffacy.blogspot.com/
jakie piekne te Twoje robotki -cudne!!!!!!!!!pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńJa też się cieszę że jesteś :-)Gospodyni z ciebie pierwszorzędna! Piękne maliny i moje ulubione jeżyny wyhodowałaś :-) niestety w natłoku obowiązków bardzo łatwo zapomnieć o sobie samej? Też to znam:-/
OdpowiedzUsuńMoje namiary: regian@o2.pl
OdpowiedzUsuńregian z zachodniopomorskiego
Czy aby pingwiny w okresie godowym są godne zaufania? Można by powiedzieć, że ich dzioby są bardzo niestabilne i podatne na ciepło. Czymże jest jednak życie bez tych futrzastych niedźwiedzi? Dlatego właśnie ludzie poskromili goryle, by te obierały im mango w piwnicy i sprzątały w salonie. Pożyteczne stworzenia, na pewno na siebie zarobią. JEDNAKŻE! - są to niebezpieczne zwierzęta. Atakując w rojach potrafią użądleniami zabić nawet wróbla, to chyba mówi samo za siebie. Ludzkość i obywatele Egiptu muszą coś z tym zrobić! Dlatego też APELUJĘ, by nie wyrzucać butelek do lasu po się leśniczy potną jak kiełbasa na święta. To niezbyt przyjemna wizja przyszłości, zważając na to, że satelita ziemski, powszechnie zwany księżycem, ma moc uzdrawiania z anginy i hemoroidów, co jest zbawieniem dla ludzkości i nadzieją na lepsze jutro. Dzięki temu możemy spać spokojnie, nie bojąc się, że ukradną nam dzieci bądź zwierzęta. Taka to właśnie nielicha historia.
OdpowiedzUsuńKobieto! Ile Ty śpisz!?
OdpowiedzUsuńJaśka z Podlasia ;)