Wiozę pracowników z lasu. W pewnym momencie krzyk z tylnego siedzenia:
- Wielka stopa!
- U kogo ona aż tak wielka, by tak wrzeszczeć? - pytam.
- Stój szefowo! Tam, przy drodze Wielka Stopa!
Ja po hamulcach, aż opony zawrzeszczały:
- Gdzie???
- O przy tamtej brzozie.
Cofam się po cichutko, i... A że aparat w miarę możliwości zawsze staram się mieć przy sobie...
Niezły mieliśmy ubaw :) Jak pewnie i inni przejezdni. I na pewno ten, kto ten "cud natury" wymyślił. Szacun dla niego wielki! Ten dzień w ogóle był owocny na podglądania, bo później zobaczyliśmy stadko małych dzików. Siedmioro pasiastych maluchów stało przy drodze i gapiło się na nas. Lochy widać nie było. Ale pewnie była w pobliżu, bo nie zdążyłam schwycić się za aparat, jak zniknęły w mgnieniu oka, jak by sygnał dostały od matki. Fajny widok!
Witajcie Kochani! Od razu chcę podziękować Wam wszystkim za odwiedziny, komentarze i rady. Jesteście bardzo pomocni i mili. Fajnie, że jesteście ze mną!
Jak już pisałam, sprawy ogrodowe pochłonęły mnie całkowicie. Za dużo pewnie mam grządek-rabatek-skalniaków, bo za pieleniem ewidentnie nie nadążam. Chwasty są szybsze ode mnie :) Musiałam jeszcze troszkę oderwać się na inne sprawy. Mam już pierwsze przetwory. Z początku był czarny bez. Zapach jego kwiatów kilka dni napełniał cały dom. I syropu troszkę zrobiłam, i nasuszyłam.
Kwiaty, pozostałe po zlaniu syropu zalałam wódką. Niech troszkę postoją, oddadzą wszystko co do odrobinki do naleweczki. Będzie dobra do herbaty w zimowe wieczory.
Potem musieliśmy na szybkiego obierać jeszcze nie całkiem dojrzałe czereśni. Bo ptaszyska dojadły już to, co dojrzało u sąsiadów trochę wcześniej i całą gromadą napadły na nasze drzewa. Masakra! Żadne "A kysz!" i bicie w pokrywkę od garnka :) nie pomagały, kichać one chciały na nas z wysokiej wieży! Eee... z wysokiego drzewa. Zdaje się, setki szpaków, szybkich, zwinnych i mądrych, jak sama natura. Zdaje się, że one dobrze rozumieją, że ile nie skacz pod tym drzewem, a do nich i tak nie doskoczysz. Ile kamieniami nie rzucaj - i tak nie trafisz. To po co się tymi skokami i kamieniami się przejmować? No i co w ten dzień nie obraliśmy, na jutro już zbierać nie było czego. Ale jednak trochę u nich ukradliśmy :)
W ostatnich dwóch rządkach jeszcze truskaweczki się załapały. Niestety, przetworów z nich nie będziemy mieli. Dużo było, ale po deszczach tylko zgniłe wyrzucam. Taka szkoda! Dobra to jagoda: i piękna, i smaczna, ależ jak trudna w uprawie! I na Ci - cała praca na marne. No cóż... Takie to uroki życia na wsi :):)
Miałam w tym czasie jeszcze jedną sprawę, mniej przyjemną i bardzo pilną. Nadszedł termin wymiany karty pobytu dla syna. Ja już mam pobyt stały, tak zwane prawo na osiedlenie się, ale moje dzieci, niestety, nie. Jeden, bo NIE JEST pełnoletni, więc nie może się osiedlić, ma pobyt czasowy na dwa lata. A druga bo właśnie JEST pełnoletnia, a że studiuje, to kartę pobytu może mieć tylko roczną studencką. A żeby dostać nową kartę na kolejny rok, musi (pomimo różnych innych dokumentów) mieć na koncie bankowym 10 000 złotych, na swoje utrzymanie na rok studiów. Powiedzcie mi, SKĄD biedny student-cudzoziemiec może wziąć takie pieniądze? Nawet notarialne oświadczenie męża, że on bierze na siebie jej utrzymanie, nie jest prawomocne. Tylko kasa na koncie. Absurd, ale w tym absurdzie żyjemy już prawie 10 lat. Na te różne dokumenty poszłą taka kasa, że dom można było wybudować. Ale nic nie poradzisz: takie jest Prawo. Dla syna dokumenty już podane, jutro tylko trzeba dosłać właściwe zdjęcia, bo fotograf napsocił i zrobił nie te, co trzeba. A dla córki termin będzie za miesiąc. Znów będziemy zbierać po całej rodzinie kasę, by jej konto miało odpowiednie zasoby finansowe :) Eeech, radocha!
No, ale wystarczy już o tym. Czas na wiadomości bardziej przyjemne. I tak, skończyła się wymianka u Reni . Moją parą była Monika Mróz z blogu Między nami . Dostałąm tak wspaniałe prezenty, że aż mi dech zabiło:
Przepiękny segregator-przepisnik, rameczka do kompletu, domek lęgowy, ptaszek porcelanowy (jak żeż ja gapiłam się na takie ptaszki na shabby blogach!), klej-lakier do decoupage, wstązki, koraliki, tiul i trzy świecę. Wszystko tak do siebie (i do mnie!) dopasowane, takie... - Ach! Po prostu - ach!
I to wszystko zapakowane w piękne pudełko. Dziękuję Ci, Monisiu, z całego serca! Aha, była jeszcze czekolada, ale do czasu fotografowania nie dożyła :)
Monika napisała, że jej się spodobało. Bardzo się cieszę! A za jednym chcę podziękować Reni za świetną zabawę!
Jak już jesteśmy przy temacie robótkowym, to chcę się pochwalić, że zostałam zaproszona jako uczestniczka na Jarmark Żubra. To takie Dni Hajnówki, które bywają co roku pod koniec lata. Zwykle na początku sierpnia, ale w tym roku urządzono je 15 lipca. Zwykle zbiera się tam bardzo dużo ludzi: przedstawiają najróżniejsze techniki robótek ręcznych, rzeźbiarstwo, kowalstwo, bednarstwo, pszczelarstwo, malarstwo i co tylko jeszcze można sobie wyobrazić. Cały dzień w amfiteatrze idą koncerty. Przyjeżdżają zespoły z Białorusi, Ukrainy, Litwy, Rosji, no i polskie, oczywiście. Grile, piwa, lody, pizzy i t.d. Na prawdę świetna atmosfera. Zapraszam wszystkich, kto tylko ma taką możliwość, odwiedzić jarmark. No, a po jarmarku można by i do mnie :)
Moi Kochani odpuścili mnie na ten kiermasz, ale teraz muszę się naprężyć i wyczarować czegoś trochę. Dwa lata już na nim nie byłam i jestem zdezorientowana, co by tak mogło się sprzedać. Hajnówka w tej kwestii w ogóle jest trochę dziwna. Nigdy nie zgadniesz, co tym razem będzie na topie. Czasem to, co w innych miejscach idzie w lot, tu będzie leżało martwym gruzem, i przechodnie tylko się dziwią, po co to w ogóle było zrobione. Ale jeśli nie popróbuję, to i wiedzieć nie będę. Jak na razie powstało tylko kilka rzeczy. Szydełkowe poduszeczki-igielniki-zawieszki:
Korkowe podstawki pod kubki z próbą decoupage :) Specjalnie ich nie bieliłam, by pozostały jak najbardziej naturalne.
A propos tych podkładek... Pytanie do znawców decou... Nałożyłam już z 10 warstw kleju-lakieru. Werniks - tak on się nazywa? Ostatnia już chyba z tydzień temu. No i powierzchnia cały czas zostaje taka trochę by klejąca się. A jak postawić jeszcze gorący kubek? Powierzchnia zawieszek i szkatułki, które przywiozła mi Joanna, nie jest klejąca się. A ja packałam tym samym lakierem, który dała mi ona. Czy to wina korka? Czy ja coś robię nie tak? Proszę o pomoc!
No, i takie to moje sprawy. Co jeszcze? Córcia zaliczyła wszystko, co trzeba i już zdała pierwszy egzamin. Starszy synek idzie do liceum, już przyjęty. Młodszy... po prostu idzie. Chodzi, biega. Babcia już za nim nie nadąża i cały czas się martwi, jak to będzie go upilnować, jak już pójdzie całkiem samodzielnie. Prawdę mówiąc, sama nie mam pojęcia. Bo to dziecio jest nieuchwytne. A co będzie dalej? Już się boję :(
Aha, jeszcze jedno: mamy przybytek :) Przybytek już otwiera oczki i syczy, kiedy chcesz go pogłaskać :):):)
Już. Starczy na dziś. Śpię. Znów nosem klawiaturę nacisnę :)
To do następnego razu!
Pa!
hej Luda
OdpowiedzUsuńzacznę od lakieru ... są różne typy;
klej z werniksem ... używam tylko jako kleju; czyli przykleja ona serwetkę jednocześnie udobrze ją usztywniając - stosuję jeden raz a potem na to tylko lakier idzie np. 10 warstw;
wtedy się nie ' ciąga ' ...
dobrze, że napisałaś kiedy Dni Hajnówki bo też wstępnie się wybieramy - będzie okazja do pogędelapienia ...
wielkie stopy - niesamowite .... a juz myślałam, że jakieś Yeti mieszka w puszczy ! hihi
wymianka wspaniała ... bardzo ładne rzeczy otrzymałaś ale i fajne zrobiłaś ... a kolorki są cudne !
fantastyczne są te podstaweczki! O wielkiej stopie czytałam z zapałem, świetny pomysł. Mmmm....i soczek pychota. Miłego dnia
OdpowiedzUsuńAleż tego dużo!!!
OdpowiedzUsuńTeraz nie mam czasu ale pewnie jutro poczytam wszystko dokładnie.
Biurokracja może nas dobić, ale co nas nie zabije to nas wzmocni!
Dłuuugi post, ale przeczytałam od dechy do dechy bo baaaardzo ciekawy :-) Teraz to wiem, że warto jechać do Hajnówki kiedy Ty tam będziesz się prezentować.
OdpowiedzUsuńAle się ubawiłam wielką stopą. Wymianka cudna, twoje babeczki są prześliczne. Urzędy hartują człowieka, nie daj się złamać. Powodzenia na jarmarku, czego nie uhandlujesz pokaż nam,. a staniemy kolejką po Twoje cudeńka. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńAle się ubawiłam wielką stopą. Wymianka cudna, twoje babeczki są prześliczne. Urzędy hartują człowieka, nie daj się złamać. Powodzenia na jarmarku, czego nie uhandlujesz pokaż nam,. a staniemy kolejką po Twoje cudeńka. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńDawno Cię nie było! Ale jak wróciłaś to tym długim postem nadrobiłaś wszystko ;o))Też w tym roku w ramach eksperymentu zrobiłam syrop z kwiatów czarnego bzu - chyba będę go robić co roku ;o) Trochę daleko ta Hajnówka, chętnie wpadłabym na ten kiermasz ;o) Cudne te drobiazgi szydełkowe, kwiatki też robię ale Ty masz świetny pomysł, z tym wzorkiem bo moje same półsłupki - podpatrzyłam tez spróbuję jeśli się nie pogniewasz ;o) Gratuluję przybytku, też mam 3 ale moje już hasają łobuzy ;o) Pozdrawiam i życzę powodzenia w sprawach polskiej biurokracji ;o)
OdpowiedzUsuńPodkładki bardzo naturalne, takie jak lubię.
OdpowiedzUsuńZazdroszczę Ci tych cudownych, futrzanych istotek! Gdybym mogła przygarnęłabym wszystkie. Niestety kiedy w domu pokazały się dwa kolejne koty, które chytrze przemyciłam-
musiałam obiecać- zwierząt dość (no chyba że się przybłąka). Mam nadzieję, że znajdziesz im dobre domy.
Przykro mi z powodu tej biurokracji. Niestety nasz kraj utrudnia życie na każdym kroku. Życzę powodzenia i wytrwałości!
Pozdrawiam ciepło.
Ale się dzisiaj naczytałam, jakbym czytała gazetę z wiadomościami, ale Twoje w porównaniu z innymi są super. Czytam je na bieżąco i mogłabym je czytać codziennie.
OdpowiedzUsuńSprawozdanie ze spotkania z Wielką Stopą czytałam z zapartym tchem, a fotorelacja zwaliła mnie z nóg. Na co dzień pracuję z młodzieżą i takie poczucie humoru uwielbiam. A może to pomysł nieco starszej młodzieży?
Przetwory smakowicie wyglądają, wytwory rąk piękne, wymiankowe prezenty wspaniałe.
"Przybytek" słodziutki. Od "przybytku " głowa nie boli, a ja sama mam dwie kotki.
Życzę powodzenia, ogromnej siły i determinacji w załatwianiu spraw urzędowych.
Pozdrawiam.
regian z zachodniopomorskiego
No te podstawki kwadratowe są po prostu świetne - właśnie takie są najlepsze, moim zdaniem.
OdpowiedzUsuńWymianka też fajna.. Zazdroszczę trochę radości dostania jakichś listów i prezentów =] Przeczytałam właśnie ten post od Twojej pary z wymianki: aż mnie duma wzięła ^.^ Swoją drogą ten segregator jest cudowny, bardzo podoba mi się ten styl.
Z Wielkiej Stopy mieliśmy niezły ubaw z Pawłami =] Strasznie mnie rozbawił, ale tylko nie rozumiem, po co tam gałązka (podpiera głowę)? Tylko do podpierania?
Syrop z bzu już piłam, chyba nawet pomaga, ale zdecydowanie bardziej się nadaje nie do herbaty, tylko po prostu do ciepłej wody jako kompot.
Kociaki słodkie są =] Chcę jednego..
U mnie nawet nie widzą przetworów , podziwiam za zapał może w trym roku trochę sałatek zrobię ..Prezenty super ,. A biurokracja powala na kolana ..
OdpowiedzUsuńFajna wymianka. Tworzysz bardzo ładne rzeczy. Będę zaglądać. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńHo ho ale się dzieje. Wymianka super tez brałam udział. Co do podkładek i klejenia się pierwsze słyszę. ale fakt na korku jeszcze nie decu. Pozdrowienia dla zdolnych pociech.
OdpowiedzUsuńPowodzenia z biurokracja a przybytek swietny! Tez mam, juz trzytygodniowy i pelzajacy :)))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko!
Przypadkiem trafiłam na Twojego bloga i przeczytałam od deski do deski, nie mogąc się oderwać. Wspaniała, mądra i zdolna z Ciebie kobieta ! Podziwiam i życzę powodzenia we wszystkim, pozdrawiam serdecznie z drugiego końca Polski :-)
OdpowiedzUsuńU mnie z przetworów to na razie ogórki małosolne tylko robię. Czekam na wiśnie na konfitury. Podziwiam, że masz czas na to wszystko :) Podstaweczki i szydełkowe drobiazgi piękne.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Ale z Ciebie dobra gosposia, ja nawet nie pomyślałam jeszcze o przetworach. i dużo tworzysz, i dużo piszesz... super Twój blog.
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci za odwiedzinki i krzepiące słowa. Już się wzięłam w garść, jest ok :-)
Jakie tu u ciebie pysznosci i cudownosci:)no u nas tez bedzie niebawem czas na przetowry:)
OdpowiedzUsuńAle maleństwa przy kociej mamie... A miś z niebieskiego domu zasnął w lesie... hihi niezły numer
OdpowiedzUsuńOdpisałam Ci na moim blogu na wszystkie pytania, pozdrawiam Cię serdecznie :-)
OdpowiedzUsuńWitaj;-)
OdpowiedzUsuńPodaj mi jakąs blizsza lokalizacjie siebie, bo jak oglądam zdjecia i czytam o Puszczy to jakbym była w domku:-)) i tak myslę któa to Podlaska puszcza.... :)))
Jak slicznie i swojsko u Ciebie,kocham przetwory i pelna spizarnie.Dziekuje za odwiedzinki i mile slowa:*
OdpowiedzUsuńPiekne podstawki i cudne kocury
Pozdraiam cieplutko
dopiero dziś trafiłam na twojego bloga i zaczynam czytać od końca ;)
OdpowiedzUsuńja osobiście wszelkiego rodzaju decu wykańczałam najzwyklejszym lakierem bezbarwnym do drewna i metalu z marketu budowlanego - wodorozcieńczalnym do rzeczy które dużego kontaktu z wodą i temperaturą mieć nie będą i poliuretanowym do tej reszty co z wodą i temperaturą stykać się będzie (talerze i świeczniki szklane). I serdecznie polecam, z tym, że poliuretany straszliwie smierdzą, najlepiej sprawdzały mi się lakiery V33 (albo 3V3 bo bardzo dziwnie jest logo firmy skonstruowane)... ewentualnie jak chciałam, żeby coś miało błysk niesamowity to używałam medium szklącego.