Witajcie Kochani! Zniknęłam na dobre, ale w sezonie ogrodniczym to dla mnie, niestety, norma. Kto ma ogródek, a tym bardziej Ogród :), ten mnie zrozumie. A kto nie ma - trudno to wytłumaczyć. Więc... sałatka już tak urosła, że będę raczej musiała skarmiać dla kózek i królików :) Rzodkiewka (żółta tym razem - lubię nowości) już z małe jabłuszko. Szczypiorek i koperek - wiadomo. Dzisiaj już zjemy sałatkę z pierwszych swoich ogórków. Pierwsze siano już schowane. Czyli się chwalę :) A co? Ktoś nowym samochodem, ktoś odrzutową sukienką, ktoś wrażeniami z Karaibów, a ja zdjęciami z własnego ogródka :) Nie, ja na prawdę się chwalę. Może nie jest u mnie aż tak wyrafinowanie i zachwycająco, ale ja to lubię! Nie! Wprost uwielbiam!!! Na szczęście, mam pomocników: synek (ten starszy) nosi wodę, podlewa, kosi, pomaga przewracać siano, nosi go, pomaga przy obrządkach. Mama w tym czasie całkiem zajmuje się młodszym dzieciem, dając nam możliwość zajmować się domostwem. Tatko cały czas w pracy, by zapewnić nam możliwość zajmowania się tym wszystkim :) Aha, jeszcze córcia. Może nie ma możliwości pomagania nam przy pracach gospodarczych, ale za to pracuje na swoją (i częściowo na pewno na naszą) przyszłość. Wczoraj uczestniczyła w konferencji Microsofta, na którą się załapali tylko 20 osób z uczelni programistyczno-informatycznych Podlasia, tak powiedzmy. Raczej z tego wszystkiego mam powody do radowania się życiem, no nie? I się raduję! Czego i Wam z całego serca życzę! Wiem, że nie jest łatwo. Wiem, że każdy ma ogrom problemów i powodów do zamartwiania się. Ale próbujmy wyłowić ze swojego życia te odrobiny dobrego, które powodują, że jest ono jednak szczęśliwe i radosne.
Ale mnie poniosło... O, bocian na kominie klekocze... Czego on jeszcze chce? Przesiadywał na tym naszym kominie osiem lat! Dobra, namówił: Eliaszka mamy. Jeszcze mu mało? Córciu, czyż by Twoja kolej? OK, starczy już o tych radościach =)
Kilka dni temu wypuściłam swoje dziecio popaswić cię na trawce :) Ale frajda była! Bał się nóżkę-rączkę na trawie postawić: coś nowe, niezrozumiałe, nieznajome i niewiadome. Potem się spodobało. Potem się okazało, że to coś można skubnąć! Skubnął, popatrzył pytająco na mamusię: przecież w domu nic zielonego rwać nie wolno! Mamusia się uśmiecha, więc można popróbować powtórzyć numerek. Znów spojrzenie na mamę... Mama nadal się uśmiecha. Aha, no to dawaj pracować na maksa! Myślałam, żeby tak kosza podstawić - króliki na wieczór były by nakarmione :)
Ach, to lato! Lubię go, chociaż potwornie się zamęczam i nie znoszę upałów. Ale widzieć, jak wszystko rośnie, rozkwita, dojrzewa... Chodzić na bosiaka po podwórku, po trawnikach... Dużo lat wszystko wygrzebałam, wybierałam, by można było chodzić bezpiecznie. Ziemia tu "rodzi" ogrom kamyków, po budowie domu została niewiarygodna ilość śmieci budowlanych. Konsekwentnie to wszystko usuwam, by móc właśnie tak na boso przechadzać się dookoła posesji. Są oczywiście strefy "nie do usprzątania". Tam, gdzie stoją i się remontują ciągniki, gdzie stoi i czas od czasu pracuje betoniarka. Gdzie tnie się i rąbie się drzewo na opał. No ale przecież wcale nie muszę deptać się po tych miejscach bez obuwia :), wystarcza trawników. Cały czas coś przerabiam, zmieniają się moje zainteresowania, zmienia się koncepcja ogrodu. Inaczej zaczynam patrzeć na zycie, na swoją codzienność, a znaczy i na ogród. Pojawiają się nowe rośliny, nowe odmiany, nowe trendy. Niektóre jak dla mnie nie są do zaakceptowania, a niektóre po prostu MUSZĘ mieć i posiadać :) Więc roboty na ful. To pomimo prac obowiązkowych, jak sadzenie, pielenie, koszenie, podlewanie, karmienie...
Z robótek praktycznie nic. Jak mam jakąś chwilkę, to staram się wyrobić z wymianki u Reni Dobrze, że jeszcze jest czas. Przepraszam, że nie zaglądam na Wasze blogi, nie komentuję, nie uczestniczę... Przyczyna - jak wyżej.
Z wyczynów kuchennych też nie zbyt, tylko same niezbędne. Był raz torcik, ot tak, bez okazji, by wypróbować nowy mikser.
Były naleśniki
Były sałatki, herbatki ze świeżych ziół, szczawiówka i t.d. Ale na wsi o tej porze to przecież norma. Bardziej mnie cieszy rozrośnięty już w tym roku powojnik. Posadziłam go przy drzewku bzu (lilaka), jedyne zaciszne miejsce na podwórku. Bo wszędzie wieje, nawet jak nie ma wiatru :), więc jak do tej pory powojników utrzymać nie mogłam. po prostu niszczały mi, postrzępione wiatrami. Przeczytałam o tej odmianie (powojnik górski, czy jakoś tak - nigdy nie zapisuję nazw), że niby jest bardzo wytrwały na niesprzyjające warunki. Zgadzam się w 200%, jest wytrwały. Ze szczerym sercem mogę polecić go wszystkim, kto do tej pory jeszcze się nie odważył posadzić tej pięknej rośliny.
Jeszcze mam przepiękny hibiskus:
Mam jeszcze takiego czerwonego, pokazywałam wcześniej jego kwiaty. I mam dwa krzaczki hibiskusa bylinowego, tak zwanej ketmii syryjskiej, zimującej u nas w gruncie. Poprzedniego lata jeden zakwitł szykownymi, dużymi jak talerze obiadowe kwiatami. Drugi ma być w kolorze bordo, ale coś jest dużo słabszy i zmarniały. W ogóle, hibiskusy uwielbiam. Żal tylko, że nie wszystkie mogą u nas rosnąć. Miałam krzaczastego, różowego z malinowym oczkiem. Nawet zakwitł i przeżył mi jedną zimę. Ale drugiej, niestety... Muszę przyznać, że straciłam już dużo roślin. I wszystko z przyczyny tych wiatrów: przy nich i zimowe mrozy przybierają na sile i wiosenne przymrozki są dużo straszniejsze. W tym roku musieliśmy ściąć dużą siedmioletnią wierzbę kręconą, która była wizytówką naszego dworu. Całkiem już zaschła grusza, która co roku przynosiła nam do 200kg słodkich, aromatycznych październikowych owoców. Już prawie nie zostało liści na śliwie. Wszystkie trzy drzewa stały na jednej linii, po przekątnej sadu, gdzie zawsze przechodzi fala przymrozku. Kiedyś wśród nich rosły jeszcze dwie czereśni, które po kolejnym przymrozku okazały się uszkodzone równo na wpół: południowa połowa korony stoi jak by nic, a na północnej całe liście czarne. Nie odżyły. Tym razem na całym pniu drzew płatami odstaje kora. Myślę, że tym razem nie były winne przymrozki. Po prostu jesień była ciepła i długa, wszystko prawie do połowy listopada intensywnie rosło i nie zdążyło przyszykować się do zimy. I oto rezultat: pół sadu mam ogolone. Najbardziej żal gruszy, zajadaliśmy się tym smakołykiem. A ile dżemów robiłam! A kiedy ja teraz znów zmogę wyhodować takie drzewo? Za 10 lat? 15? No i zepsułam sobie humor :( OK, wystarczy o smutnym.
Patrzcie, jaki piękny widok ujął mój chłopak (starszy, jasna rzecz):
I na tej fajnej nucie skończę dzisiejsze bazgranie :)
tynka, zakwitają już peonii. Ale zaczekam trochę, by sfotografować ich w całej krasie.
amanoo, sielsko i anielsko to u mnie bywa tylko na blogu. A zwykle brudno, hałaśliwie i morderczo :)
kasia, dziękuję! Uchwyciłaś samo ziarno. Niestety, czasem po prostu nie ma sił na to, by pooglądać i powąchać.
kruszynka, i jak, udało się wmówić? :D
Janeczkowo, szkoda! Mi też bardzo szkoda!
Powrót do tradycji, bez problemów, u nas tych białych kózek na fool, byłabyś bliżej, to bym Ci podarowała. Albo na wiosnę po maluszkę przyjeżdżaj :) Ja, z kolei, chciałabym taką, jak u Ciebie.
Kamphora, ja dążyłam do tego ponad 20 lat. Sama nawet czasem nie rozumiałam, czego tak na prawdę chcę. Jest mi bardzo ciężko, ale dobrze mi z tym :):):)
Monika Mróz, też bardzo się cieszę. I dziękuję za tak miłe słowa. Pewnie, że się umówimy. Tak bliżej terminu, bo u mnie jeszcze nie wszystko gotowe :)
Ewelina, współczuję strat. Niestety, tak bywa. Mam nadzieję, że już "zaleczyłaś rany" :) Daj jakiś namiar na siebie, mail na przykład. Bo czasem chce się coś napisać, a nie mam gdzie.
Wygnanko, mam nadzieję, że znalazłaś u mnie co nieco ciekawego dla siebie. Pozdrawiam serdecznie!
No i muszę pochwalić się kolejnym wyróżnieniem. Od Powrót do tradycji Dziękuję Ci bardzo Kochana! Trzymam kciuki, by u Ciebie wszystko się naprawiło.
No to cóż... Do kolejnego spotkania! Dziękuję wszystkim za odwiedzanie i przemiłe słówka. One są tak potrzebne! Nie żałujmy ich dla siebie na wzajem.
Pa!
A nie ma za co :) fakt faktem to lubie czytac twoje posty, ujmujesz wsyztsko w bardzo ciekawa spójnośc :) Tak radośnie napisany post az miło czytać , tyle wokół nas złegos iedzieje że jak sie przeczyta cos radosnego aż fajnie pomyślec jak tam u ciebie ejst :) No zazdroszcze I pokosu ja właśnie w sobotę ruszam z kosa obiecuję wkleję zdjęcie Siebie z kosą po wieśniacku :D hehehehhe uwielbiam koszenie zapach sianka i radość jak wyschnie do końca i czeka na spałaszowanie przez kozy a w dodatku teraz krówki . Pozdrawiam serdecznie !!! Miłego skubania trawki ehhehe dla synka no i oczywiście uwielbiam jerzyki ale uważaj na kolce :)
OdpowiedzUsuńhej Luduś ... w końcu jesteś !
OdpowiedzUsuńwiem co to znaczy mieć ogród ...sama ryję w glebie ile wlezie i zawsze jest co robić ...
masz rację powojnik niech rośnie tu gdzie mu dobrze ...
a torcik wygląda przepysznie !
pozdrowionka
No pieknie u Ciebie, jestemw szoku ,że u Ciebie już ogórki i koperek do zjedzenia...ja dopiero po 15tym wysiałam , bo wcześniej to przymrozkiw nocy, z reszta wogóle było chlodno.teraz za to ciągle słońce, ale deszczu nie ma już baaardzo długo ,właściwie nie pamiętam już kiedy padało, ziemia jest tak sucha ,że nie da się łopaty wbić...
OdpowiedzUsuńU mnie też bardzo wietrznie, i do tego mieszkam na takiej zimnej góce,gdzie zimą zawsze większy mróz, i włąściwie co roku coś w ogródku mi przemarznie, a że zaczęłam prace ogrodowe 2 lata temu to są to młode roślinki, więc i mało odporne ;)
Żal Twoich drzew owocowych, raz ,że na pewno owoce dawały pyszne, a dwa nie ma to jak duze , stare drzewa:)
Ciągle liczę ,że może się spotkamy w tym sezonie, pamietasz nasze rozmowy ? Ale jeszcze trochę , bo narazie grosza nie ma , jak uciułam to dam znac ,że nadjeżdzam :)))
Pozdrawiam cieplutko
Luda, jak dobrze że jesteś :) Synuś śliczny :D Mój też po trawce buszuje, ale muszę go pilnować bo wszystko zjada, nie ważne czy to ziemia, czy kwiatek :D
OdpowiedzUsuńJeż cudny!!!
W końcu się na Ciebie doczekalyśmy:) Ja wczoraj też zajrzałam do ogródka w celach chwaleniowych. Niestety z grządkami gorzej , bo wczoraj był u nas przymrozek i niestety zebrał swoje żniwo.
OdpowiedzUsuńWiesz Ludka, ja myślę, że to właśnie w życiu się liczy, rodzina, dom, ogród, taki niby mały, ale najważniejszy własny świat.
OdpowiedzUsuńJesteś w końcu...Śliczne zdjęcia. U nas dopiero drugi tydzień słońce świeci, nie wiem kiedy na wszystko w ogródku się doczekamy. Mamy jakieś miesięczne opóźnienie ;)
OdpowiedzUsuńBuziaki
K.
Dzięki za spotkanie z panem Jeżem :) Ogród masz zjawiskowy, nic dziwnego, że zajmuje Ci czas. A do tego słodki maluszek :))) Torcik apetycznie wygląda, a naleśniki lubimy i często robimy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko :)))
Pracowitość to Twoje drugie imię. A pierwsze Radość. Wszystko opisujesz tak bezpośrednio, a jednocześnie z pogodą ducha, pewna poetyką, że można czytać niczym prozę literacką. Luda ile ma już Eliaszek ?Daj filmik z jeżykiem na Faceeboka udostępnię go szerszej rzeszy. To śliczny film i fascynujący bohater. Na feejsie sporo ludzi pasjonuje się tymi zwierzkami. U nas najwięcej ich niestety rozjechanych na jezdni, straszny widok....
OdpowiedzUsuńPowojnik juz sobie spisałam i będe szukała tej odmiany.
pozdrawiam bardzo ciepło.
Ależ Max niesamowity =] [ale ze swoim zaczekam z kilka latek co najmniej. Chyba że niespodzianka.. Żarcik ;)]
OdpowiedzUsuńA kwiaty te białe przy bzu w ogóle są.. Bardzo fajne =] Szkoda, że nie wzięłam żadnego doniczkowego, bo chce się wybrać 'swojego'.
Pozdrowienia od tutejszych
To Twoja najstarsza z cudów, jakby 'Kodala' zmyliło ;]
UsuńA pewnie, że chwal się swoim ogrodem. Ci, co chwalą się tylko nowymi kieckami, czy autami i tak nie zrozumieją co takiego jest w ogrodzie, że można w nim urobić się "do upadu" i być z tego powodu szczęśliwym. I tego ogrodowego szczęścia życzę Ci jak najwięcej.
OdpowiedzUsuńTrochę Ci zazdroszczę tej bujnej przyrody. U mnie dopiero wszystko się zaczyna. Ostatnie dwie noce to znowu przymrozek a ogórki dopiero wzeszły. Mam nadzieję, że nie trzeba będzie powtórnie siać. U mnie też 2 drzewa owocowe do wycięcia a róże wymarzły wszystkie. Innych kwiatów też mniej. Strasznie mi żal. Brakowało tu Ciebie i mam nadzieję, że częściej będziesz wpadać do blogowego światka. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńEch ...I rozmarzyłam się :) Tak ładnie piszesz o tym co Cię cieszy , co lubisz i co daje Ci siły aby pokonywać ten wiatr i te kamienie i wszystko to co staje nieproszone na drodze do radości . Z taką pasją piszesz o tym co pielęgnujesz , siejesz , sadzisz że niemal poczułam zapach tych kwiatów i smak żółtych rzodkiewek i zaraz biegnę do ogródka aby poczuć trawę pod stopami :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam z uśmiechem :)