Witajcie Kochani!
Od razu chcę przeprosić Was za tak długą moją nieobecność. Choroba potrwała dłużej, niż się spodziewałam. Grypa, potem zapalenie. I to wszystko na tle starań jak najmniej być przy maluchu, by go nie zarazić. Kaszel czas od czasu jeszcze dusi, ale już da się żyć. Oczuniałam kilka dni przed Świętami, i wszystkie porządki, ozdoby, ogródek musiało być zrobione "na wczoraj". Jesteście gospodyni, więc dobrze znacie, co to znaczy. Niestety, musiałam zrezygnować tym razem z ozdób i ogródka na rzecz minimalnych porządków w domu. Przyjechała córcia, pomogła ze sprzątaniem i gotowaniem. Synek (ten starszy) zrobił cacko z podwórka. Młodszy nie odstawał ani na krok, z całych sił starając się pomóc mamie nic nie robić :) Czyli - gra gitara, jak mówi Ferduś.
Nawet w najfajniejszym śnie nie mogło by mi się przyśnić, ile życzliwych komentarzy i maili od Was dostałam! Dziękuję bardzo za miłe słowa i życzenia! Żeby nie to, choroba była by niezmiernie bardziej dotkliwa. Dostałam również dużo kartek i mailów z życzeniami Świątecznymi. Dziewczyny, jesteście KOCHANE! Wybaczcie, tym razem nie mogłam ani odpowiedzieć na te miłe znaki przyjaźni, ani wysłać Wam swoich. Obiecam, że te zaległości nadrobię, i mam nadzieję, że z naddatkiem :D
Kilka przedświątecznych migawek (ze święconkami, w oczekiwaniu na Baciuszkę):
Niebieskie COŚ za krzyżami - to moja folia :) Niestety, nie udało się ją namówić, by nie wcinała się w zdjęcia :):)
Jak już pisałam, spóźniłam się z całą serią zdjęć. Pięknie kwitły mi w tym roku krokusy i małe irysy. Cebulki się mnożą i rabatka wyglądała całkiem pokaźnie. Ale już po ptakach, więc nie ma co... Teraz pora na narcyzy. To zdjęcie z przedwczoraj:
Dzisiaj kwiatków już dwa razy tyle, ale pogoda nie odpowiada: deszczyk sypie. Mam narcyzów i tulipanów po kilkanaście odmian. Ale rosną wzdłuż folii, a ta po czterech latach po nakryciu wygląda nie zbyt atrakcyjnie. Ale przez jakiś czas kwiatki będą odwracać uwagę od tej wątpliwej ozdoby mojego ogrodu :)
Przywieźli nam wczoraj po dużej (po 8 m3 każda) wywrotce żwiru i żyznej przesianej ziemi. Pierwszym będą bawić się moje chłopcy, stawiać w końcu nowy płot, bo ten już całkiem się rozsypuje. Druga - już moja parafia: zasypywać dołki, podsypywać pod rośliny, gdzie-nigdzie wymieniać warstwę. Bo u nas po budowie domu (a trwało to prawie 25 lat :O, jeszcze do mojego tu przyjazdu) wierzchnia warstwa ziemi - to betonowo-żużlowo-ceglano-gliniana mieszanka. Oprócz mlecza nic rosnąć nie chce. Ile już tu ziemi wbuchaliśmy! A ile jeszcze trze! Ale cóż, za to nie ma czasu na nudy :)
Teraz pokażę Wam wspomnianą altankę. Wiem, na razie to nie zbyt na altankę wygląda, ale latem...
To jeszcze w trakcie. Teraz wszystko wyczyszczone, gałęzie zamocowane "na dachu". Zostało tylko czekać na upał i cień :)
Chyba nie pokazywałam jeszcze Wam swoich zwierzaków. Najstarszy z towarzystwa, 13 chyba już letni Żuk, mądry psisko, który lubi gryźć za koła (i to koniecznie z przodu, "pod najazd") wyjeżdżające z podwórka traktory i samochody :) (to akurat to chyba nie jest zbyt mądre...):
Linieje akurat na lato, dlatego wygląda taki obmyzgany. Kolejny to Cygan:
Dwulatek, głupi, jak sandał =), chudy jak trzonek od mopa. A to dlatego, że zamiast zjeść jedzenie ze swojego gara, wszystko wywraca, by poszukać czegoś gęstszego (nawet jak przed tym wciął z kilo żarcia), a potem skowyczy z pragnienia. Już myślałam, by ten gar mu zabetonować, by nie mógł przewrócić. Ale jak go wtedy będzie umyć? Cygan nigdy nie bywa najedzony. To chyba wspomnienia z dzieciństwa (później wyjaśnię). Kolejny to Drops (na razie nie załapał się na zdjęcie), krótkonogi grubasek z astmą. Też czarny. Nie wiem, jak to wyszło, że wszystkie nasze psy są czarne? Absolutny przypadek, bo tylko stary Żuk jest "nasz". Chodzą plotki, że zgromadziliśmy spore bogactwo, jeśli pilnują go aż trzy psy :):):) Niestety, realia są mniej "kolorowe" - po prostu nie możemy wyrzucić za płot podrzuconych zwierzęcych dzieciaczków. A że nasz dom przy wjeździe do wsi jest pierwszy... Wiadomo, za 100 m od domu wyrzucą, to ten biedny dzieciak i trafia do pierwszego spotkanego domu. Czyli do nas. Ot i mamy zespół ochroniarzy :) I mundurki, jak to przystało dla ochroniarzy, czarne. Hi-hi..
Mamy jeszcze Murkę:
Taka typowa wiejska kotka. Jest rówieśniczką Eliaszka. Co prawda, to też przybłęda, ale pojawiła się u nas w takim wieku, że widać było, że różnica między nimi najwyżej kilka dni. Zimą złapała wirusówkę. Musiałam zaaplikować jej antybiotyk (nigdy w życiu jeszcze nie robiłam tego zwierzęciu), i teraz mamy rozrabiakę jak masz!
Dalej stadko królików. Ilość waha się od 5 do prawie 60. W zależności od sezonu :) Teraz mam 15 dorosłych, dwójkę podrostaczków i dwa gniazda maluchów, których jeszcze nie wiem, ile jest.
Są jeszcze szare olbrzymy, ale wszystkie zdjęcia okazały się rozmazane - jak to na zające przystało na miejscu nie siedzą.
Świnki nie pokażę - zjadły by mnie razem z aparatem :) Kurki, ze 20, już nie liczyłam ostatnio. Na przełomie kwietnia-maja dojadą jeszcze 26 kurek i 10 indyków. Kózka - zasługuje oddzielnego postu. To jak na razie wszystko. Aha, ktoś pytał mnie o truskawki pod flizeliną. Zdjęcia prawie z przed miesiąca. Dziś już zielenią się duże krzaczki.
Na pierwszym zdjęciu młode, posadzone jesienią po zaścielonej flizelinie. Na drugim stare nasadzenie, ostatni rok już, jesienią trzeba będzie wysadzić młode na nowym miejscu. Tu flizelinę ścieliłam po już rocznym chyba nasadzeniu, dlatego widok jest taki trochę niezgrabny.
No to może starczy na dziś. Muszę porobić świeże zdjęcia, bo już wszystko się pozmieniało.
Aha, jeszcze muszę pokazać upolowane wczoraj papiery. Zajechałam do sklepu papierniczego po koszulki na dokumenty. Gadu-gadu ze znajomą sklepową i mało nie przegapiłam:
Ozdobny papier do pakowania prezentów, rolki 70 na 100, czy 120 cm. Oczywiście nie na pakowanie go puszczę! Mam już zestaw startowy do decou, więc...
Teraz to już na prawdę starczy. Dużo jeszcze mam do pokazania, ale kolejnym razem. Tyle jeszcze jest do nadrobienia! A ile Waszych nowości przegapiłam!
Trzymajcie się cieplutko!
Pa!
PS. Przeczytałam znów Wasze komentarze pod poprzednim postem i popłakałam się. Chyba rozumiecie, co czuję. Jestem bardzo wdzięczna! Jestem po prostu szczęśliwa, że Was mam! Tysiące całusów!
No w końcu , bo już się tu wszystkie martwiłyśmy. Sporo się u Ciebie działo przez ten czas.
OdpowiedzUsuńRadują się nasze oczęta Twoim powrotem. Dbaj o siebie i nie rzucaj się w wir roboty, bo jesteś jeszcze pewnie troszku osłabiona. Masz sporą zagródkę do obskoczenia. :)
OdpowiedzUsuńoj długo Cię nie było widać ...fajnie wygląda tradycja święcenia na wsi !
OdpowiedzUsuńniby Luda blisko Ciebie mieszkam ale ... u mnie narcyzy i żonkile jeszcze nie kwitną ... delikatnie startują tulipy ...
masz cały zwierzyniec ! a papier cudny kupiłaś ... nie mogę na taki trafić ...
pozdrowionka
Cieszę się, że wróciłaś :-)
OdpowiedzUsuńSuper zdjęcia i opowieść o zwierzakach.
Moja psinka też podgryzała koła samochodu... do czasu. Szczęka została przejechana, albo raczej przygnieciona. Ma teraz krzywą mordkę :-(
Plus jest taki, że przestała podgryzać.
Pozdrawiam serdecznie i życzę Tobie i Twojej rodzinie dużo zdrowia.
Dobrze, że wróciłaś. Wiesz, że w ostatni weekend myślałam o Tobie! Jesteś jedyną osobą, która obchodziła teraz święta !!! Aż miło mi się o tym rozmawiało z moją mamą, a i dumna byłam , że Cię znam ;)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że znowu jesteś. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńWróciłaś do "świata żywych" nareszcie. Czuję, że ten wspaniały inwentarz nie pozwoli Ci na odpoczynek. Figura przy której święcicie pokarmy przybrana pięknie. To też Twoja robota? Zdrówka życzę
OdpowiedzUsuńJak dobrze, że już jesteś.:))
OdpowiedzUsuńDziewczyno oszczędzaj się bo z tego co piszesz to już Cię ciągnie w stronę tej kupy ziemi - teraz dobrze dojdź do siebie, abyś jak już wpadniesz w wir codziennych zajęć, znowu nie załapała jakiegoś wirusa.
Twoje narcyzy są piękne - a folia w tle no cóż to ustrojstwo musi być użyteczne a niekoniecznie ładne.
Pozdrawiam Cię cieplutko i zdrówka życzę całej Waszej rodzince. Ewelina
Dobrze że wróciłaś ach jak ja uwielbiam Cię czytać i tu do Ciebie zaglądać, oby choróbsko już cię nie łapało. Pozdrawiam cieplutko
OdpowiedzUsuńPoczułam się jakbym z toba po twoim obejściu chodziła;-)
OdpowiedzUsuńCieszę się że trafiłam na Twojego bloga ,tak ciekawie wszystko opisujesz , na pewno bedę tu częściej zaglądała , pozdrawiam serdecznie życząc szybkiego powrotu do zdrowia :)
OdpowiedzUsuńDobrze,że wróciłaś. Brakowało mi twoich postów. Ogródek nie zając nie ucieknie. Wyzdrowiej do końca i pobądź wreszcie z syneczkiem.,
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za wspaniałą wędrówkę po tak cudownym rejonie.Zdrowia życzę i będzie dobrze !
OdpowiedzUsuńCieszę się, że wracasz do zdrowia i na bloga ;o) Fajne masz zwierzaki, króliki są przesłodkie!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło!
Ludka, dziewczyno złota, jak ja się cieszę, że żyjesz i wracasz! :*
OdpowiedzUsuń