Obserwatorzy

wtorek, 15 stycznia 2013

...i po Świętach...

   Witajcie Kochani!
   Trochę opóźniony będzie wpis. Większość z Was myśli już pewnie o Walentynkach, a może nawet Wielkanocy. Ale cóż... jak to u mnie - problem na problemie jedzie i problemem pogania. Mama miała zawał. Jest teraz w Białymstoku, w Klinice Kardiologii Inwazyjnej. Niestety, nie mam możliwości u niej bywać, bo nie mam z kim pozostawić Malucha. A przecież to tak jest jej teraz potrzebne! Jeździłam w niedziele, bo córcia przyjechała, by się zaopiekować braciszkiem. Mąż, niestety, musi pracować za dwojga, nawet w niedziele nie ma wolnego. Cały harmonogram naszego życia uległ gwałtownej zmianie. Ja już nie jeżdżę, Janek musi ze wszystkim radzić sobie sam: Odwozi pracowników, wraca, jedzie ciągnikiem, wraca wcześniej, by znów jechać samochodem po pracowników. Czasu na swoją robotę ma za mało, dlatego musi nadrabiać w niedziele. Nikita na razie w szkole. Jak już zaczną się ferie, to będę mogła na te kilka godzin pozostawiać Tajfuna z nim, by chociaż troszkę ulżyć mężowi w pracy. A z kolei, to Maluch uratował babci życie. Żeby on nie zaczął się krzątać w łóżeczku, szukać smoczka, to bym się chyba  nie obudziła i nie usłyszała szelestu mamy. No właśnie, szelestu. Bo jak to zwykle, nie chciała nas obudzić i zaczęła mnie wołać, jak już zupełnie nie miała nawet na to sił. Do tej pory wszystko mi sztywnieje, jak pomyślę, co by mogło się stać. Z dużej rodziny, w której dorastałam, zostałyśmy tylko my we dwie. Tylko my: mama i ja. Oczywiście, mam kochającego i kochanego męża, wspaniałe dzieci, ale... Ale...
   Jak na razie, jej stan jest stabilny. Jak to często przy zawałach bywa, nałożyło się jeszcze zapalenie płuc. Dodatkowo antybiotyki i takie tam... A ja nawet nie mogę dojechać :( Córcia zdaje projekty, też na długo przy babci pozostać nie może. Ot tak, takie to nasze życie...

   Święta nam się udały. Było wesoło i radośnie. Duża góra prezentów, dużo radosnych bananów na twarzach (sorrki za widok starego podłokietnika - Tajfun się postarał).
    Wesoła zabawa w rozwijanie prezentów i zgadywanie, co dla kogo
   Niestety, nie udało się zrobić lepszego zdjęcia, bo wszyscy zbyt szybko się poruszali :) Jestem szczególnie dumna z tego, co znalazłam dla męża. Z czasów młodości miał on maszynkę do golenia, taką - na żyletki. Kochał ją miłością niezmienną :D Ale, jak to bywa, nadszedł jej czas... Współczesne maszynki w żaden sposób nie mogły jej zamienić: nietrwałe, nieudane, niesforne... i takie tam... Ale na Allegro wpadłam na wyprzedaż, pewnie jakiejś kolekcji. Znalazłam taką samą maszynkę, jaką on miał, oryginalną, nową, nawet z autentycznym paragonem z tych czasów. Oooo!!! Trzeba było widzieć twarz mojego Janka w momencie, jak otworzył opakowanie! (Też oryginalne!) Takie chwile są bezcenne! Ale nie obeszło się i bez nieprzyjemnych momentów. Dla dzieci zamówiłam  wymarzone słuchawki, których nie mamy do tej pory :( Niby była partia wadliwego towaru, który wysłali z powrotem na hurtownie. Dziś niby była nowa dostawa i towar został wysłany. No, wszystko może być. Tylko dlaczego pomimo kilku listów, nikt nie raczył mi wyjaśnić, co zaszło? Dopiero jak zagroziłam, że się skontaktuję z Allegro (po 10 dniach zamiast 2), powiadomili mnie. Nawet bez przeprosin. Dopiero wczoraj dostałam przeprosiny. Nie wiem... Taki niesmak w gębie pozostał, jak to mój Uchochany mówi.
    No to już się naskarżyłam ... Na koniec kilka zdjęć naszych choinek. Mamy ich trzy. To choineczka specjalnie dla Eliaszka:
   Wszystkie bombki i zawieszki są szydełkowe i filcowe.

   I towarzystwo podchoinkowe :)
   A to w pokoju dziennym - dla wszystkich :)



   Muszę przyznać, że bardzo fajnie prezentują się na choince koralikowe śnieżynki.

   No i choinka na ulicy przed domem, przy krzyżach.

   A to Tajfun na swoim prezencie-rumaku :)

 

     To na dziś wszystko. Mam jeszcze co nieco do pokazania, ale internet tak szwankuje, że ten post piszę już trzeci dzień - urywa się co chwila. Wnerwia już. Więc pozostałe pozostawię :) na później.
   Trzymajcie się cieplutko!
   Pa!

   PySy. Dostałam wyróżnienie od Iselle.
   Bardzo Ci za to dziękuję! Postaram się, by nie było ono na darmo :) Ale pozostałe warunki spełnię w kolejnym poście - och, ten internet :(

13 komentarzy:

  1. Piękne choinki ;o)
    Trzymam kciuki za mamę - będzie dobrze!
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Trzymaj się dzielnie. Mamie życzę dużo zdrowia.
    A synuś na koniku taki słodki...
    regian

    OdpowiedzUsuń
  3. Jaki Tajfun już duzy! Bardziej mu do chłopca ni,ż dzidziusia. Tak to jest czas leci i tylko po dzieciach widać jak szybko....

    OdpowiedzUsuń
  4. Dużo zdrówka dla mamy. Piękne choinki:)

    OdpowiedzUsuń
  5. wow... jaki duży już Eliaszek...kawał chłopa ... jak to się mówi na Podlasiu...
    współczuję Luda z powodu choroby mamci... i tych problemów...
    śliczne choineczki... nie ma jak własnej roboty ozdoby...
    pozdrawiam cieplutko

    OdpowiedzUsuń
  6. Zdrowia dla mamy Luda :* Eliaszek już wyrósł, pewnie broi na całego :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Trzymam kciuki, żeby mama jak najszybciej powróciła do zdrowia :*
    PS. Choinki są super!! :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Coś i u mnie z internetem sie dzieje , może to przez śnieg,

    Ale sie u ciebie porobiło zdrowia mamusi życzę a i wam wszystkim ,choinki masz śliczne ....

    OdpowiedzUsuń
  9. Ludoczka trzymaj się , będzie dobrze - wiem, wiem to ciężko bardzo ale tak trzeba.
    Fajnie, że udało się dla męża taki prezent zrobić, szkoda tylko, że prezent dla dzieci nie dotarł (że też tacy nieuczciwcy sprzedają ..)
    Choinki piękne a uśmiech maluszka jak zwykle cudowny...
    Pozdrawiam (odezwę się do Ciebie - buziaczki Ewelina)

    OdpowiedzUsuń
  10. Zdrówka dla Mamy i wytrwałości dla Was wszystkich!

    Pierwsza choinka śliczna - widać że robiona z pasją, ja uwielbiam takie małe klimatyczne :)

    Ps. Nadin znalazła pod choinką takiego samego konika :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Jaki już duży chłopiec. Życze zdrowia Mamie, a Wam wszystkim dużo sił i wytrwałości. Ja ze swoimi rodzicami mam podobnie, jak Ty z mamą. Kilka lat temu, o tym, że tata jest w szpitalu i jest już po operacji pęcherzyka żłóciowego, dowiedziałam się od kuzynki. Rodzice nie zadzwonili do mnie (mieszkam 100km od nich), bo nie chcieli mnie martwić. Ręce opadają:))
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  12. Bardzo przykro czytać złe wieści od Ciebie :-( Mam nadzieję, że mama szybko dojdzie do siebie. Życzę Wam wszystkim dużo zdrowia :-) Choineczki macie prześliczne!

    OdpowiedzUsuń
  13. Zdrowia dla Mamy życzę z całych sił... a dla Ciebie i rodziny dużo sił i wytrwałości...
    a poza tym choinki miałaś piękne... takie domowe, serdeczne i ciepłe, takie które pachną i wywołują uśmiech :) Tajfun duży chłopak i takie tajfunowate spojrzenie ma, widać że rozrabiaka pełną gębą :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każde słowo! Cieszę się, że jesteście ze mną.