Obserwatorzy

czwartek, 13 października 2011

Udany dzień

   Udany, bo dużo udało się zrobić. A to u mnie teraz rzadkość, bo Książu nie lubi, jak ja zajmuję się czym innym, a nie im. Ale dzisiaj dał mamie troszkę popracować. Spał w wózku na podwórku z pięć godzin. Co ja będę robić, jak przyjdą mrozy? Nie mam pojęcia. Bo w domu prawie wcale nie śpi.
   To czym się zajmowałam? Zebrałam ostatnią fasolkę. Moja mama pod czas dyżuru  przy maluszku wyłuskała ją.

   Mąż mi przypomniał, że mam jeszcze fasolę na polu. Do tej fasolki ja już dawno nie zaglądałam, bo po ostatnim zbiorze z miesiąc temu tam już nic nie zostało. I tu mnie czekała niespodzianka.Tyle jej tam narosło!
   Zebrałam tyle, ile nie zbierałam za całe lato.




      A na krzaczkach zostało jeszcze tyle kwiatków i młodzików! Za wcześnie skończyły się ciepłe dni :)
   Tak że długa ciepła jesień, oprócz możliwości dłużej grillować, daje jeszcze rabat w postaci dodatkowej porcji fasolki szparagowej do zamrażania. Z warzyw i owoców zamrażam wszystko, co tylko się da. Mam dużą zamrażarkę, więc mogę sobie na to pozwolić. Zamrażam koperek, pietruszkę, startą marchewkę, szczypiorek, groszek i fasolkę w zielonych ziarenkach, jak i szparagowe, startą i krojoną cukinię i różne jagody. Zrezygnowałam tylko z zamrażania szczawia. Zamrożony straca całą kwasowość, staje się zupełnie bezsmakowy, jak trawa. Szczaw po prostu obgotowuję w małej ilości wody, od razu wkładam do słoiczków i zamykam. Nic więcej. On ma w sobie dość kwasu, by się nie psuć pod czas przechowywania. Trzymam w piwnicy.
   W tym roku zamroziłam także dużo tartej marchewki. Urosło dość dużo letniej, która długo nie leży, trzeba ją spożywać na bieżąco. Ale tyle? więc starłam ją i do zamrażarki. A wczoraj moje chłopaki wykopali mi późną.
   Po oczyszczeniu wyszło mi tyle:
   To znaczy, tyle większej. I jeszcze tyle mniejszej. Były wśród niej i takie potworki (demonstruje, oczywiście, mój Połówek):
   Och, chyba wystarczająco się już nachwaliłam. Nie pomyślcie, że napraszam się na pochwały. Po prostu, lubię to. Lubię ziemię, lubię patrzyć, jak wszystko rośnie, jak dojrzewa. Lubie widzieć wyniki całosezonowej ciężkiej pracy. I dzielę się z Wami swoją radością.

   Dzisiaj spadł pierwszy listek z Książęcego klonika.
   Posadziliśmy go, jak urodził się nasz synek.
    Marzy mi się trójkolorowe drzewko. Z góry zaszczepiony czerwony, niżej zielony z podkładu, a jeszcze niżej szczepiony na podkładzie biało-zielony. Zobaczę czy da mi się taki wyhodować.
   Co do synka, mieliśmy dzisiaj przykre doświadczenie. Chyba dopadła nas kolka. Wrzeszczało moje biedne dziecko po nad godzinę. A ja byłam absolutnie bezradna. Nic, oprócz ja nosić i mówić, jak go kocham. Podobnie, na kolkę nie ma sposobu, nawet woda koperkowa nie pomaga.  A może jednak jest? Może kto zna? Będę bardzo wdzięczna. Teraz zasnął w nosidełku, a ja siedzę i dyżuruję przy nim. Bo, jak mówi mi moje doświadczenie, ten sen nie będzie długi.
   ...
   Dziewczyny, jestem bardzo wdzięczna wszystkim za miłe słowa i porady.
   Niesława, ja uszczelki do tych butelek robię sama, bo w sprzedaży nie znalazłam. Kupuję gumowe korki do gęsiorków, nie za małe, nie za duże. Ostrym nożem tnę na cienkie plasterki, obcinam, jeśli trzeba do odpowiedniej średnicy nożyczkami. Otwór w uszczelce jest akurat taki, jaki potrzebny.
   Aniarozella, ja chrzan robię już od kilku lat.  Z buraczkami. W słoiczkach stoi na surowo, bez pasteryzacji. Co prawda, ja trzymam w lodówce. Teraz ten proces jest prostszy, bo ucieram Zelmerem. Kiedyś całe ręce starte miałam. A się napłaczę! Dziękuję za podpowiedź o marmoladzie z pigwowca, nie pomyślałam o tym.
   Drobiazgi Domowe, szkoda, że mieszkamy daleko od siebie, a to bym z Tobą podzieliłam.

   I na koniec kilka moich robótek. Dzisiaj będzie zwierzaczkowo. Moje amigurumi:



  
   Na tym pozdrawiam wszystkich cieplutko!
   Dobrej nocy i spokojnych słodkich snów.
   Pa!

----

  PS. Wczoraj wystawiłam post o 23-ciej, a zegarek pokazuje 14.12. Dlaczego tak jest?

7 komentarzy:

  1. Luda fantastyczny blog! Znakomicie się czyta!
    Zwierzaczki są przesłodkie! Pięknie wydzieragane ale jak wszystko z resztą ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Luda jaka Ty jesteś pracowita, normalnie przykład z CIebie brać i nic więcej. Piękne zdjęcia codziennego życia, uwielbiam takie. Pozdrowienia dla Twojej mamy, mam ubranko dla lalki, ktore zrobiła na drutach. Z pigwy widziałam wczoraj taką mieszankę, w słoiku na górze były zurawiny, na dole pokrojone pigwy, zalane jak sądzę syropem. W zimie pewno do herbaty jak znalazł i smaczne i pełne witaminy C. ściskam CIę.

    OdpowiedzUsuń
  3. Superblog.
    Luda, haft cerkiewny mnie bardzo zainteresował. Czym, na czym i jak się to robi? Skąd brać te złote sprężynki? A Może to metaliczna mulina w jakimś ściegu pięknym?

    OdpowiedzUsuń
  4. Myślałam,że tylko u mnie fasola oszalała i w październiku ma jeszcze strąki ;)

    Pozdrawiam słoikowego maniaka:)
    Będziemy razem przetwarzać- no nie?
    Bo do tych misternych precyzyjnych robódek to ja już niestety nie...

    P.S. Mniej więcej w podobnym czasie nabrałyśmy chęci na bloga.
    Pozdrawiam hajnowiankę

    OdpowiedzUsuń
  5. Luduś, ja mam już dwie zamrażarki pełne :-)
    Proponuję Książątku w dzień urodzin robić zdjęcie pod klonem - fajny albumik się z tego stworzy (siostra przez kilka lat miała robione zdjęcia przy choince bożonarodzeniowej).
    Surowy szczaw przekręcam przez maszynkę i pasteryzuję w małych słoiczkach.
    Mrożę w torebkach mieszanki na zupę jarzynową (marchewka, pietruszka, seler, trochę pokrojonej fasolki, jakiś kalafior, kapusta).
    Twojego rękodzieła nie będę zachwalać, bo jak na nie patrzę popadam w kompleksy.

    OdpowiedzUsuń
  6. Jakie słodkie maleństwa.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każde słowo! Cieszę się, że jesteście ze mną.