Obserwatorzy

wtorek, 24 kwietnia 2018

Grządki podwyższone...

   ...zakładamy.
 

   Witajcie Kochani!

   Teraz zakładam kolejne grządki podwyższone. O początkach moich eksperymentów ogrodowych, które można - w przybliżeniu! - nazwać uprawą na bazie permakultury, pisałam TU i relacje już z tego roku TU.
   I tak, z czego zacząć? Oczywiście, z postawienia "pudeł". Mogą być z dowolnego materiału! Z desek, cegieł, kamienia, a nawet płotków wiklinowych. Te, oczywiście, mniej trwałe, ale za to bardziej "wiejskie" :) Na dobry układ, zasada jest jedna: szerokość grządki powinna być taka, żeby do jej środka łatwo było dociągnąć się z jednej i z drugiej strony. Czyli, jakieś 120 cm. To zależy, kto jak długie ręce ma :) Długość w zasadzie nie ma znaczenia. Może być i 100 m, ale wtedy nad nią trzeba będzie stawiać mostki,by przejść z jednej strony na drugą :) To, oczywiście, żart. od 3 do 6 m to chyba optymalnie. Jedna od drugiej na co najmniej szerokość kosiarki. Wtedy łatwo będzie utrzymywać dróżki w porządku.  Z kolei, kształt można zrobić dowolny, i dostosować go do ogólnego stylu ogrodu. Wtedy ta grządka może stać dodatkową ozdobą, taką swojego rodzaju małą ogrodową architekturą. 
   U mnie są z desek, prostokątne, rozmiarem dostosowane do rosnących już na działce drzew i krzewów. W tym miejscu był wcześniej mój warzywnik. Ale zastój wody sprawił, że ziemia stała bardzo ciężka i twarda.  I albo tu ciągle kałuża, albo, jeśli parzy, ziemia staje się jak beton. Ręce sobie urywałam, próbując utrzymać warzywnik mniej, więcej w porządku. Poddałam się. I zaczęłam szukać rozwiązania. W czasopismach, książkach i sieci. Ale o tym też już pisałam TU.
   Teraz sprzątam tę część działki, która jest jednocześnie sadem i wybiegiem dla kur. Za wiele lat zgromadziły się tu resztki drobnych gałązek malin, porzeczek, różnych drzew owocowych, opadłe liście. Kury, oczywiście wszystko to "przemieliły" prawie na zrębki :) Na spód pudeł tnę gałęzie z tegorocznej obcinki i przysypuję je tymi resztkami kurzego przerobu :) I wypełniacz, i nawóz w jednym. Bo wiadomo, że kura gdzie chodzi, tam i... wiadomo... 







   Jutro albo pojutrze, jak tam mi wyjdzie, pójdzie warstwa skoszonej trawy, by jak najszybciej przepaliła tę grubą część, potem obornik spod kóz i kur, a potem warstwa czarnoziomu. I można siać.

   Dziś opowiem jeszcze o jednym zabiegu, stosowanym przeze mnie, który jest dość mało znany, ale w niektórych sytuacjach bardzo pomocny. Mam młodą gruszę, która ma lat 8. Niedaleko jej rósł ogromny orzech włoski. Gruszka w trakcie wzrostu starała się od niego "uciec", wyginała się w przeciwną od niego stronę. Orzech ścięliśmy, bo był mało wartościowy: grube poprzerastane skorupki, z których nie da się wydobyć orzecha. Natomiast grusza tak i została krzywoboka.  z tej strony, gdzie było mało gałęzi, zaczęły na potęgę rosnąć "wilki". A wiadomo, one szybko rosną, są jałowe i odbierają drzewu dużo składników odżywczych. Natomiast słyszałam kiedyś o tym, że jeśli ułożyć "wilkom" poziomo, to po roku-dwóch one przekształcą się w zwykle gałęzie i zaczną dawać plony. Dwa lata temu sformowałam tak cztery pierwsze, największe "wilki" i w zeszłym roku one już wydały mi pierwsze owoce. Układam je tak, żeby uzupełnić pustki wśród gałęzi, ukształtować bardziej "foremną" koronę Gałęzie można podwiązywać do wbitych w ziemie palików, innych gałęzi i drzew, nawet do płotu :) Nie wolno od razu mocno odchylać gałązkę, inaczej pęknie. Lepiej co kilka dni mocniej naciągać sznurek, co 5-10 cm, póki nie osiągniemy potrzebny poziom. I zostawić tak do wiosny. To już będzie całkiem sformowana, pełnowartościowa gałąź, która najprawdopodobniej już w tym roku da pierwsze owoce. Nie można również mocno zaciskać sznurek na gałęzi, bo ona rośnie, i z czasem sznurek będzie wrastać w korę, powodując rany, a nawet zamieranie gałęzi. Jeśli gałąź jest gruba, i potrzebne jest sine naciągnięcie, to pod sznurek trzeba podłożyć zwinięty w kilka warstw kawałek papieru, folii albo szmaty. To tak samo zapobiegnie wrastaniu sznurka w korę.





   U mojej gruszy "wilki" są jeszcze cieniutkie, więc wystarczą tylko luźne pętelki. 
   W taki sam sposób można odchylać gałęzie nie tylko do dołu, ale i na stronę, lub do góry. Można próbować, eksperymentować, tylko pamiętać, że wszystko powinno być w miarę. Bo wiadomo, że co za dużo, to...

   No, i na koniec moje bratki:









   Na razie powiem "do zobaczenia"!

   Pa! :)

4 komentarze:

  1. też myślę o podniesionych grządkach, bo licha ziemia i ślimaki

    OdpowiedzUsuń
  2. że też nie słyszałam o tych dziczkach wcześniej :( ja zniszczyłam sobie cały ogród przez świerki, które posadzone były jeszcze przez moich rodziców. Dawały poczucie przytulności i zasłaniały działkę od ulicy, ale zagłuszyły wszystkie drzewa owocowe (prawie), pomijam już mech na prawie całym trawniku :(. W tym roku wycięliśmy je w końcu (dla nas to było przedsięwzięcie nie lada ;) ), ale niestety np. na gruszach były same dziczki prawie i ścięliśmy je też, mam nadzieję, że krzewy zaczną chociaż teraz owocować :/
    no i też przymierzam się do takich fajnych grządek :) zobaczymy jak mi wyjdzie :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie mam ogrodu, ale jest tu mnóstwo porad bardzo przydatnych.
    Życzę wspaniałych zbiorów :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każde słowo! Cieszę się, że jesteście ze mną.